Wielki Post to czas, w którym uczestniczymy w nabożeństwach o charakterze pasyjnym. Jednym z nich jest Droga Krzyżowa. Rozważania poszczególnych stacji napisane z myślą o osobach chorych, niech będą pomocą w modlitwie oraz zachętą do głębszego przeżycia tajemnicy męki i śmierci Pana Jezusa.
Oprócz licznych złamań i krwotoku wewnętrznego doznał rozległych urazów głowy, które spowodowały stłuczenie mózgu. Jak przekonywali lekarze – było to głównym powodem zapadnięcia w śpiączkę, która ostatecznie trwała 470 dni.
Charakterystycznym określeniem Krawczyka na to, czego pragnął w życiu, było słowo „maksimum”, ono wyznaczało mu kierunki działań. Dawanie ludziom maksimum, wciąż inspirowało go do poszukiwania nowych form służby.
Jako osoby chore i cierpiące możemy dzięki swojemu cierpieniu, w którym otwieramy się na Boga i pozwalamy Bogu nim zarządzać, stać się razem z Nim uczestnikami zbawiania świata. I to nie dlatego, że my jesteśmy zbawicielami, ale dlatego, że On nas włącza w swoje dzieło zbawcze.
Człowiek śpiący „nie myśli”, ale „jest”. Istnienie jest bardziej pierwotne niż myślenie. Człowiek trwale śpiący być może „nie będzie myślał” do końca życia, jednak do końca życia pozostaje człowiekiem.
Trwa Wielki Post i słowa Jezusa możemy rozumieć symbolicznie. Nasze grzechy to choroba naszej duszy. Spowiedź święta, do której nawołuje Kościół szczególnie w tym okresie, to spotkanie z Jezusem, który nam mówi: „nie grzesz więcej”, bo przecież każdy grzech powoduje, że nasze życie staje się coraz trudniejsze.
W życiu każdego z nas bywają chwile całkowitej bezradności i lęku. To mogą być sytuacje związane z chorobą, otrzymaniem niepomyślnej diagnozy, śmiercią kogoś bliskiego, trudną sytuacją w rodzinie. W takich chwilach najtrudniej zaufać Jezusowi, uwierzyć Mu na słowo.
Homilia ks. Wojciecha Bartoszka wygłoszona w niedzielę, 30 marca br., w Bazylice Krzyża Świętego w Warszawie w ramach Rekolekcji radiowych dla chorych.
Ewangelia z dzisiejszej niedzieli tchnie nadzieją. Wielki Post jest czasem wracania w ramiona Ojca. Wracania nawet z najdalszych stron. W obrazie syna marnotrawnego mogę dzisiaj zobaczyć samego siebie. Swoje odejścia i swoje powroty. Oby każdy grzech w moim życiu kończył się powrotem w miłosierne ramiona Ojca.
Jezus stawia dzisiaj przed oczy naszego serca celnika i jego modlitwę. To jego modlitwa, nie faryzeusza, jest godna naśladowania. Stoi on przed Bogiem zawstydzony i pełen skruchy. Zrozumiał swój grzech. Jest jak główny bohater powieści Wiktora Hugo – nędznikiem.