Dzień po dniu uczę się oddawać wszystko i wszystkiego od Ciebie, Boże, oczekiwać. Uczę się ufności i radości przyjmowania tego, co mi dajesz!
Czy jest w nas akceptacja kruchości wszystkiego, co posiadamy? Zgoda na to, że w jednej chwili wszystko może nam być zabrane?
Jeżeli Boże światło jest w centrum, nie muszę o tym mówić, wszyscy to widzą, i ci którzy żyją ze mną i ci nowi, których ciągle poznaję. Jeżeli nie zasłaniam go sobą albo jakimiś rzeczami, to Boże światło jest zawsze przyjazne i pociągające.
Jak nie pobłądzić, nie stać się złym przewodnikiem? Droga donikąd rozpoczyna się wtedy, gdy zaczynam myśleć, że jestem blisko Boga dzięki moim staraniom.
Na co dzień pozostaje nam odczytywać wszystkie znaki, jakie Bóg nam posyła i wytrwać w wierze w Jego bliską obecność wtedy, kiedy nic nie widzimy i nie słyszymy.
Czy możemy poznać zamysły serca innego człowieka? Nigdy do końca, nawet jeżeli chce i potrafi nam o tym powiedzieć. Możemy natomiast z pomocą Ducha Świętego wejść na drogę poznania ukrytych zamysłów swojego serca.
Nie tylko w chorobie, ale w życiu całym chcemy wszystko zrozumieć, ale przecież prawda jest często ukryta, a my sami nie do końca (choć o tym nie wiemy) jesteśmy gotowi na jej przyjęcie. Jest w życiu miejsce na tajemnicę, którą powoli, z pomocą Ducha Świętego możemy odkrywać.
Może przyjść czas, gdy trudno będzie powiedzieć w modlitwie „bądź wola Twoja”. Ważna jest wewnętrzna zgoda, która wiąże się z przylgnięciem bardziej do Boga niż do swoich wyobrażeń i planów.
Lubię sobie wyobrażać, że brak potępienia i słowa Jezusa: „Idź i odtąd już nie grzesz” były dla niej początkiem nowego życia.
Rodzi się pytanie, czy potrafię oddzielić dobro od zła w moim życiu, w moim myśleniu, odczuwaniu i zachowaniu? Te dobre czyny, o których mówi Jezus, mogą wydawać się oczywiste, naturalne jak oddychanie?