Przyjęcie w imię Jezusa prowadzi do wolności i prostoty. Daje też przekonanie, że tak jak dziecko, nie wszystko muszę rozumieć, ale zawsze mogę polegać na Tym, który mnie posłał i prowadzi.
Czy przewodnik może być ślepy i dokąd w takim przypadku może doprowadzić tych, którzy mu się powierzyli? Materia życia duchowego jest bardzo delikatna. Ślepy i głupi przewodnik może wyprowadzić na całkowite bezdroża i pustkowie.
Nie władza, ale służba jest jedynym sposobem upodobnienia się do Jezusa. Ale czy my pozwolimy Mu zmieniać nasze myśli, intencje, słowa i zachowanie?
Słowa Jezusa zawsze mają swoją ogromną wagę, zawsze zostają w sercu i tylko ode mnie zależy, czy staną się ważniejsze od mojego punktu widzenia. Zaufać, zostawić na boku swoje myślenie, to najczęściej jedyny sposób, aby odzyskać pokój w sercu i poczucie, że jestem na swoim miejscu, na dobrej drodze.
Każdemu naszemu kryzysowi towarzyszy modlitwa Jezusa, a także Duch Prawdy, którego On nam posyła.
Mamy iść na cały świat, co nie musi oznaczać ogromnych obszarów. Może to być bardzo ograniczona przestrzeń, która jest całym naszym światem, tam właśnie może dokonać się zmiana.
A ja pytam siebie, czy potrafię tak jak ten człowiek uwierzyć, że Bóg wysłuchał, że działa? Czy potrafię, nie widząc jeszcze efektów modlitwy, o których dowiem się być może po jakimś czasie, wracać do swojego życia, swoich spraw z zaufaniem i wiarą podobną do wiary ojca?
Może nie chodzi tu tylko o pozbycie się bogactwa, ale o przeniesienie zaufania z siebie na Boga.
Wewnętrzne skłócenie, czy rozłam zaczyna się wtedy, gdy tłumaczymy, usprawiedliwiamy, a potem akceptujemy nasze złe wybory, nasze grzechy.
Możemy patrzeć na te same rzeczy, ale tylko dla nas będzie to oznaczało umocnienie wiary. Może to być niewiele, ale wystarczająco dużo, żeby uwierzyć.