Na co dzień pozostaje nam odczytywać wszystkie znaki, jakie Bóg nam posyła i wytrwać w wierze w Jego bliską obecność wtedy, kiedy nic nie widzimy i nie słyszymy.
Czy możemy poznać zamysły serca innego człowieka? Nigdy do końca, nawet jeżeli chce i potrafi nam o tym powiedzieć. Możemy natomiast z pomocą Ducha Świętego wejść na drogę poznania ukrytych zamysłów swojego serca.
Nie tylko w chorobie, ale w życiu całym chcemy wszystko zrozumieć, ale przecież prawda jest często ukryta, a my sami nie do końca (choć o tym nie wiemy) jesteśmy gotowi na jej przyjęcie. Jest w życiu miejsce na tajemnicę, którą powoli, z pomocą Ducha Świętego możemy odkrywać.
Może przyjść czas, gdy trudno będzie powiedzieć w modlitwie „bądź wola Twoja”. Ważna jest wewnętrzna zgoda, która wiąże się z przylgnięciem bardziej do Boga niż do swoich wyobrażeń i planów.
Lubię sobie wyobrażać, że brak potępienia i słowa Jezusa: „Idź i odtąd już nie grzesz” były dla niej początkiem nowego życia.
Rodzi się pytanie, czy potrafię oddzielić dobro od zła w moim życiu, w moim myśleniu, odczuwaniu i zachowaniu? Te dobre czyny, o których mówi Jezus, mogą wydawać się oczywiste, naturalne jak oddychanie?
Ile trzeba w sobie zakłamać, żeby wbrew oczywistości dobra widzieć tylko zło? Czy można się przed tym obronić, gdy taki styl działania jest powszechny, a czasem trudno rozpoznawalny?
Jezus chce, aby Jego uczniowie żyli w świecie takim, jaki jest rzeczywiście, aby żyli świadomie.
Setnik wierzył, że cud może dokonać się w każdy sposób, nie tylko przez bliskość i dotknięcie, ale także na odległość.
Niektórzy mówią, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Być może ona także przywykła do tego, że nie widzi całej rzeczywistości, widzi tylko ziemię, a każde spojrzenie w niebo sprawia ból.