Bóg pragnął z nami podzielić się swoją miłością, dał swojego Syna, gotowego cierpieć i umrzeć na krzyżu za nas. A my tak rzadko tą miłość przyjmujemy i zauważamy. Serce mamy często zajęte sprawami, które stają się ważniejsze od miłości Boga.
Trzeba słowo Boże przyjąć do serca i wypełniać je, czynić w swoim życiu to, czego Bóg od nas oczekuje. Wtedy wydamy dobry owoc. Wtedy Słowo Boże będzie w naszych sercach położone jak głęboki fundament. Wtedy, jak dom zbudowany na skale, będziemy odporni na przeciwności tego świata.
Jezus mówi dzisiaj, że każdy z nas może się wydoskonalić i chyba nie chodzi o to, że można całkowicie pozbyć się ślepoty. Ważne jest, aby ją i swoją wobec niej bezsilność zobaczyć i nie przerazić się. Być może wtedy, gdy siebie zrozumiemy, choć w jakiejś części, będziemy mogli zrozumieć innych z ich biedą.
Być darem z siebie zawsze i wszędzie: miłować, dobrze czynić, błogosławić i modlić się za wszystkich! Po co to wszystko? Żeby nie mieć nienawiści i złorzeczenia w sercu.
Dzieciom od początku życia chcemy dać to, co najcenniejsze: „życie ukryte z Chrystusem w Bogu”. Natomiast powinniśmy często wracać myślą do faktu naszego ochrzczenia. Winniśmy być wdzięczni: Bogu za łaskę chrztu oraz ludziom, którzy sprawili, że ta łaska Boża została nam okazana.
Jeśli uda nam się zachować w pamięci własne, osobiste, doświadczenie Chrystusa, który mówił do nas, wybrał nas i ukształtował, jeśli stale pamiętamy te chwile, które spędziliśmy razem z Nim, zrodzi się w nas gorące pragnienie niesienia innym Jego nauki.
Maryja w swoje urodziny staje się dla nas darem. Otwierajmy się na przyjęcie przykładu Jej zawierzenia Bożej woli i służby dla Pana. Służebnica Pańska i nam chce usłużyć swoim wstawiennictwem i dlatego pod Jej płaszcz się uciekajmy.
Apostołowie towarzyszą Jezusowi, idą za Barankiem gdziekolwiek się uda. Czasami są obdarowywani, zapraszani do stołu, czasami jak w tej opowieści cierpią głód i nie mogą się powstrzymać, żeby nie łuskać ziaren z rosnącego po drodze zboża. Czasami wraz z Jezusem są podziwiani, czasami atakowani, tak jak w tej Ewangelii. Będą szli za swoim Panem od pierwszego powołania, przez zachwyt cudami po Golgotę.
A jednak Oblubieniec nigdy nie przestaje za nami tęsknić i nas kochać. Będzie nas szukał aż do końca świata. On sprawia, że nawet najbardziej oschła i zastygła relacja może odrodzić się i zamienić w najpiękniejszy miesiąc miodowy.
„Na Twoje słowo” zrobię to, o co prosisz, choć nie wierzę, że to się uda. „Na Twoje słowo”, choć jestem zmęczony, choć mam prawo do wypoczynku. „Na Twoje słowo”, choć mi się nie chce, choć nie jestem przekonany, co do słuszności, co do potrzeby, co do racji. Na Twoje słowo, Panie…