Działający w imieniu Ojca
To nie czyny są nie do przyjęcia dla Jego przeciwników, ale to, że dokonuje ich w imieniu Ojca, a siebie nazywa Synem Bożym. Jezus każdym zdaniem, każdym słowem podkreśla, że jest posłany przez Ojca i z Ojcem stanowi jedno. Tego zdecydowanie nie chcą przyjąć Żydzi.

2025-04-11
Komentarz do fragmentu Ewangelii J 10, 31-42
V tydzień Wielkiego Postu
To już jeden z ostatnich sporów Jezusa z Żydami. Zaczyna się bardzo dramatycznie. Emocje sięgają zenitu, a w rękach kamienie, aby ukamienować Jezusa. On sam próbuje się przebić przez tę gęstą od nienawiści atmosferę, pytając, za który z Jego dobrych czynów chcą Go zamordować. I tu zaczyna się próba dialogu, w której Jezus chcąc odciągnąć ich od niszczących emocji, odwołuje się do racjonalnego myślenia. To nie czyny są nie do przyjęcia dla Jego przeciwników, ale to, że dokonuje ich w imieniu Ojca, a siebie nazywa Synem Bożym. Jezus każdym zdaniem, każdym słowem podkreśla, że jest posłany przez Ojca i z Ojcem stanowi jedno. Tego zdecydowanie nie chcą przyjąć Żydzi.
Zastanawiam się, jak często my sami zachowujemy się podobnie, nie zgadzając się z tym, co dzieje się w świecie czy w naszym życiu. Być może oskarżamy Boga nie tylko za te nagle spadające na nas nieszczęścia, ale także za konsekwencje naszych złych wyborów. Chcemy wszystko rozumieć po swojemu.
Scena w Ewangelii urywa się nagle. Jezus odchodzi, bo – jak często powtarza św. Jan – jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Usuwa się na miejsce, w którym rozpoczęła się Jego działalność. Po ludzku przygotowuje się do tego, co najtrudniejsze, bo godzina Jego męki i śmierci zbliża się nieuchronnie. Nie jest sam, blisko są ci, którzy w Niego uwierzyli i pokochali. I to, co najważniejsze: towarzyszy mu czuła bliskość Ojca.
W trudnych chwilach przypominam sobie modlitwę św. o. Pio: „Pozostań ze mną, Panie, bo Ty jesteś moim światłem, bo bez Ciebie pogrążam się w ciemności”.