Jezus, pełen miłości i uważności, spoglądał na wszystkich. Widząc tłum, widział jednocześnie każdego poszczególnego człowieka. Zauważył tych o czystym sercu, ubogich w duchu, cierpiących udrękę, łagodnych, głodnych i spragnionych, miłosiernych, zabiegających o pokój, prześladowanych za sprawiedliwość, znieważanych i oczernianych.
Jest taki błogosławiony czas, kiedy jesteśmy wzywani do posługiwania innym, dzielenia się wiarą, radością i tym wszystkim, co jest w nas złożone przez Boga. Potem będzie inny błogosławiony czas, ale warto być tu i teraz.
Boże, pragnę być jak najczęściej dobrą glebą, to znaczy z radością przyjmować Twoje Słowo, otwierać szeroko serce, aby mogło ono zapuścić korzenie i owocować oraz odsuwać wszystko, co przeszkadza we wzroście.
Apostołowie towarzyszą Jezusowi, idą za Barankiem gdziekolwiek się uda. Czasami są obdarowywani, zapraszani do stołu, czasami jak w tej opowieści cierpią głód i nie mogą się powstrzymać, żeby nie łuskać ziaren z rosnącego po drodze zboża. Czasami wraz z Jezusem są podziwiani, czasami atakowani, tak jak w tej Ewangelii. Będą szli za swoim Panem od pierwszego powołania, przez zachwyt cudami po Golgotę.
Dzisiejsza Ewangelia bardzo mnie dotknęła jako matkę i tak od wielu lat staram się codziennie błogosławić kiedyś małe, a teraz dorosłe już dzieci, znakiem krzyża – w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Tak, to Jan Chrzciciel stoi w centrum tego opowiadania. Niezwykła postać, święty rozpostarty pomiędzy Starym i Nowym Testamentem radykalny, wierny i kochający aż do przelania krwi.
Jezus wielokrotnie zwracał się do nich, podejmował dialog i ostro napominał. Tym razem odszedł, usunął się. Cichy Baranek, wybrany Sługa Jahwe, umiłowany Ojca.
Kiedy czytałam dzisiejszą Ewangelię, narodziła się we mnie tęsknota, aby moje serce było nowym bukłakiem, do którego Pan wciąż dolewa młodego wina.
Jak rozpoznać czas spełniania się Bożych obietnic w swoim życiu? Kiedy wypuścić z ręki troski i zmartwienia wiedząc, że dla Ojca Niebieskiego jesteśmy najważniejsi i On wie, że wielu rzeczy potrzebujemy? Jak rozpoznać dni, w których jedyną troską pozostanie przygotowanie się na zjednoczenie z Ojcem?
Rozumiem, że mam być z drugim człowiekiem, towarzyszyć mu, pozwolić innym towarzyszyć sobie, pogłębiając jednocześnie więź i bliskość z Jezusem, być zapatrzonym w Niego.