Dziś słyszymy modlitwę Jezusa, Syna Bożego za nas, także prośbę, abyśmy zdołali poznać, starali się uwierzyć, no i żyć według tego, jak nam Pan przykazał.
Czy to naprawdę, czy mi się to nie śni, czy to na zawsze wrócił do życia? Odtąd już wszystko będzie inne.
Każdego dnia przychodzę z Eucharystycznym Chrystusem do sal naszego szpitala. Jakże często spotykam ludzi, którzy z pewnością określiliby siebie jako wierzący, jednak wszelkie propozycje Komunii, spowiedzi odrzucają, argumentując czasami wręcz śmiesznymi wymówkami.
Jaką miarą mierzysz, tak i tobie odmierzą, z jaką surowością oceniasz, tak i ciebie ocenią.
Katechizm w osobnym rozdziale poświęconym „Ojcze nasz” wskazuje, że „znajduje się ona w centrum Pisma Świętego” i jest „właściwą modlitwą Kościoła”.
Wskazówka, która pozwala na uzdrowienie, daje wskrzeszenie, która i nam pomaga w zmaganiach o zdrowie, przywraca nadzieję, daje życie wieczne.
Jezus Chrystus na to się narodził, aby być z nami w niewielkim skrawku antycznego czasu i na zawsze w namiocie pod wieczną lampką tabernakulum, a w konsekwencji, byśmy zamieszkali z Nim na zawsze w odwiecznym domu Ojca.
Dzięki Zacheuszowi wiemy, że i u nas Bóg może zagościć, jeśli będziemy chcieli Go zobaczyć, jeśli tylko otworzymy przed Nim nasze mieszkanie.
Obejmijmy dziś naszą wdzięczną pamięcią wszystkich medyków. Niech ich posługa będzie niesieniem dobra, zatroskaniem o drugiego, z delikatnością, pietyzmem na wzór św. Łukasza.
Można dbać o pozory a w środku być zepsutym. Tymczasem ku wolności wyswobodził nas Chrystus, człowiek wolny żyje w prawdzie, jest transparentny, nie chce niczego ukryć, nie komplikuje, jego mowa jest tak-tak, nie-nie.