Święty Jan Chrzciciel zapłacił własną głową, ale choć utracił swoje doczesne życie, zyskał coś nieporównanie cenniejszego: życie wieczne.
Co ja mam robić? Czuwać, jak Jezus, jak Maryja, jak Józef. Powiem sobie w duszy, że chcę z miłością czuwać, czyli bezinteresownie pomagać, a szczególnie, gdy mi się nie chce, sercem patrzeć na każdego człowieka, gdy ten jest trudnym darem, być delikatnym, czułym, cierpliwym i „zło dobrem zwyciężać”.
Ksiądz ma z ludźmi być, ma być stale ze wspólnotą: proboszcz z parafią, kapelan szpitalny z chorymi, duszpasterz ludzi młodych – ze swoją młodzieżą. Takie podejście do duszpasterstwa zajmuje wiele czasu i wymaga wielkiego poświęcenia.
Ona uczy nas, że nasza wiara i zaufanie Bogu nie mogą być bezmyślne. „Zróbcie wszystko, cokolwiek [mój Syn] wam powie”. Czuwa, abyśmy odnaleźli drogę do prawdziwego życia, które dla nas przygotował.
Obłuda nie pozwala człowiekowi stawać w prawdzie, czyli oślepia go i nie pozwala mu nawrócić się do Boga i zadbać oczyszczenie motywów swojego działania. Interesuje go tylko to, aby nie podpaść i dobrze wypaść.
Przeżywanie naszego ziemskiego życia jak podróży z Jezusem ma ogromne znaczenie. Należy zrobić wszystko, by być blisko Niego i z Nim przemierzać życie. To oznacza słuchać Jego słów i wypełniać Jego wolę. Bo ostatecznie to On ma nam otworzyć drzwi do wiecznego zbawienia.
Jeśli nie będę wpychał się przed Boga, ale szedł za Nim, wówczas nie grozi mi wejście na Mojżeszową katedrę i wyjaśnianie przepisów prawa Bożego według własnego osądu. Pozwolę, by Bóg ogarnął mnie Swoim miłosnym spojrzeniem. Pozwolę, by ukrył mnie w swym Sercu. Pozwolę, by strzegł mnie jak źrenicy oka.
A może to wszystko ma stanąć na głowie i mam zatrzymać moje życie, moją chorobę, moje cierpienie i moją starość i moich bliskich i postawić je na Bogu?
Bóg nikogo nie pomija w zaproszeniu, pamięta o wszystkich, jest wierny. Jednak historia niewiernego Izraela i kolejnych pokoleń, które lekceważą Króla, wciąż powtarza się także w naszych osobistych historiach życia.
Tak bardzo się staramy, modlimy się, niesiemy krzyż dnia codziennego… Czy to wszystko jest „na równi” z ostatnim momentem nawrócenia kogoś innego? Jezus mówi: tak, bo Ja patrzę sercem. Nie odbiera to sensu naszemu cierpieniu ani naszej pracy. Wręcz przeciwnie – potwierdza ich wartość, bo czyni je darem miłości, nie walutą do rozliczenia.