Jako Jego uczniowie mamy jednak bronić Jego autorytetu i nie pozwolić, aby ktokolwiek zajął miejsce Jezusa w naszym sercu. Jeśli ktoś odciąga nas od Niego, próbuje Go zastąpić, narusza naszą wierność jako Jego uczniów – wtedy powinniśmy, w tym jednym obszarze, postawić stanowczy opór.
Pan Jezus również i nas zaprasza, abyśmy uwierzyli w Boga i wypełniali Jego przykazania. A jaka jest nasza odpowiedź? Czy nasza chęć bogactwa, egoizm, życie pełne wygód, lenistwo, pycha, życie tu i teraz, brak miłości wobec bliźnich, nie są tymi przeszkodami, które nie pozwalają nam odpowiedzieć pozytywnie na zaproszenie Jezusa, mimo, że nazywamy się katolikami?
Życie św. Karola pokazuje, że nawet piastując najwyższe stanowiska w społeczeństwie i Kościele, można realizować naukę Jezusa i św. Pawła o pokorze i miłości wobec potrzebujących.
Podstawę wiary stanowi prawda: Bóg mówi, człowiek słucha; Bóg daje, człowiek przyjmuje; Bóg działa, człowiek podlega działaniu; Bóg kocha, człowiek pozwala się kochać. Nigdy odwrotnie. Człowiek przesiąknięty aktywizmem łatwo zmienia ten kierunek ustalony przez Boga.
Czytam dzisiejszy tekst Ewangelii, jest taki przejmujący. Jezus oddał wszystko, każdy ból, znieważenie, ostatecznie życie, żeby zbawić tego mężczyznę i mnie, moich bliskich i krewnych, pobożnych i pogubionych. Potem zmartwychwstał, aby oznajmić ludziom, że historia zbawienia nie zakończyła się na krzyżu. Nie zakończyła się nad grobem.
Takich „błogosławionych” znajdziemy wszędzie. Wielu ich na szpitalnych łóżkach i wśród tych, którzy służą chorym. Są w domach opieki i w rodzinach borykających się z licznymi troskami. Są wśród dzielnych matek i ojców i wśród troskliwych opiekunów chorych.
Podobnie może być w życiu osób chorych, które mężnie przyjmują na siebie krzyż cierpienia. Wiedzą, że nie będzie to łatwa droga, a mimo to postanawiają wiernie iść za Jezusem: nie złorzeczyć, nie buntować się, a może nawet ofiarować swoje cierpienia za innych. Do tego potrzeba łaski wiary i przekonania, że Bóg jest z nami we wszystkich okolicznościach życia.
Ciasne drzwi na pewno zaprowadzą do celu. Z szerokimi bramami bywa różnie. Nie zawsze wiadomo, czy wchodzimy, czy wychodzimy i czy w ogóle jesteśmy jeszcze w drzwiach, czy może gdzieś daleko poza nimi. „Wąskie drzwi” to pewność zbawienia, ale też i wymaganie bycia „sprawiedliwym”.
Próbujmy małymi krokami zasiewać maleńkie dobro w sercu swoim i bliskich. Im więcej tego dobra będzie, tym większy nastąpi wzrost Kościoła.
Skoro nasz Mistrz całą noc się modli, to daje nam bardzo wyraźny sygnał, że my, którzy nie jesteśmy mistrzami, też powinniśmy to czynić i nigdy nie rezygnować.