Dialog Jezusa z Piotrem pokazuje, jak często troszczymy się o innych po to, aby zdjąć wzrok odpowiedzialności z siebie. Chrystus naucza nas, aby nawrócenie zacząć od siebie.
Miłość Boga i bliźniego to nie tylko zadanie kapłanów i biskupów, ale także wszystkich nas, chrześcijan.
W świecie tak podzielonym jak ten, w którym przyszło nam żyć, trudno wyobrazić sobie prawdziwą jedność. Ale Jezus nie podziela naszego pesymizmu. Dlatego obejmuje nas swoją modlitwą, dlatego daje nam za przykład jedność, jaka panuje między Nim i Ojcem.
Umiłowanymi uczniami Chrystusa są kapłani. To bardzo ważne, abyśmy jako kapłani kontemplowali tę scenę – modlitwy Syna Bożego za każdym z nas. W tę modlitwę włącza się także Apostolstwo Chorych. Członkowie wspólnoty ofiarują swoje cierpienia za Kościół.
Modlitwa o powołania kapłańskie powinna być powiązana z modlitwą szerszą, a mianowicie z modlitwą o wiarę w Kościele. Bo tylko ze środowiska wiary Kościoła rodzą się powołania.
Jezus przeszedł ludzką drogę straty, samotności i pragnienia. W tym doświadczeniu zjednoczył się z Ojcem, abym mogła powtarzać: „lecz nie jestem sama, ponieważ ze mną jest mój Pan i Zbawiciel po wszystkie dni”.
Jak ważne dla chorego jest moje podejście do niego samego, uśmiech, życzliwość, rozmowa, uspokojenie przed czekającą go operacją, czy sam dotyk, położenie ręki, a w cichości serca westchnienie do Boga o dar zdrowia i łagodny przebieg hospitalizacji po operacji. Tysiące możliwości, tysiące możliwych sposobów, jak głosić Ewangelię.
Im lepiej będziemy poznawać Jezusa, im więcej będziemy Go kochać, tym bardziej będziemy świadomi ogromnego daru jakim jest Jego miłość, Jego zbawcza ofiara. Wobec tej MIŁOŚCI każdy inny dar blednie.
Jezus zapowiada ból. Ale zawsze taki, który kończy się nowym życiem i radością. To naturalne, że cierpimy. Co więcej – dzięki przyjmowanemu cierpieniu możemy włączać się w Jego ofiarę. A także w Jego zwycięstwo nad śmiercią i złem.
Co zatem jest tą największą nadzieją? Czego ma trzymać się cierpiący, schorowany człowiek, kiedy po ludzku jest beznadziejnie i nie zapowiada się, by było lepiej? Kiedy nawet tych „małych nadziei” brakuje…