Rana w sercu Zachariasza okazała się szczeliną, poprzez którą słowo Boże „wcisnęło się” w jego życie, by je radykalnie przemienić niespodziewanym darem.
Dlatego nie musimy bać się Jezusa. On przynosi pokój, radość i pewność, że nasze życie nie będzie puste. Wręcz przeciwnie – stanie się wielką przygodą, w której będziemy mieli u swego boku Kogoś, kto jest ponad wszystkim.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia nazywane czasami świętami rodzinnymi. My też mamy i znamy swoich przodków. Ich liczba nie jest być może tak duża jak w rodowodzie Jezusa. Ale mamy rodziców, dziadków, pradziadków i ich rodziny. Wielu z nich już odeszło, inni są wśród nas. Warto wspomnieć ich samych. Warto przypomnieć o ich wpływie na nasze życie i pomodlić się do Nowonarodzonego w ich intencji.
Bóg posługuje się ludźmi grzesznymi, a Jego świętość nie jest zależna od jakości moralnej księży czy wiernych, przynależących do Kościoła.
Każdy kto chce być uczniem Jezusa – warto, by spojrzał dzisiaj na Jana Chrzciciela. Uczeń Jezusa zachowuje się właśnie tak, jak on. Nie zmienia przekonań w zależności od sytuacji. Wszystkie okoliczności życia, także te najbardziej dramatyczne, są dla niego okazją, by wyznać wiarę. Wierną i konsekwentną.
„Najpierw musi przyjść Eliasz… i naprawi wszystko… Eliasz już przyszedł, a nie poznali go...”
Tym, co może nam pomóc, jest pamięć, że Jego czuła bliskość i działanie jest tak samo intensywne w smutku jak i w radości.
Dlatego mam dwoje uszu, a tylko jedne usta – aby więcej słuchać. Najpierw słuchać, by usłyszeć, co Bóg mówi do mojego serca przez brata. Chcemy dziś wraz z Janem Chrzcicielem poruszyć się, zadziwić się, zdumieć, zasłuchać i zawołać, wydając okrzyk – Maranatha!
Wypowiedź Jezusa stoi w opozycji do opinii, że receptą na ludzkie szczęście jest wolność od wszelkich praw i życie według własnego widzimisię.
Każdy z nas, mimo grzechu, jest ważny dla Pana Boga. Bóg będzie nas szukał i nie spocznie dopóty, dopóki tego nie dokona. Jesteśmy jak ta owca. Nasze nawrócenie to nasze odnalezienie.