„Panie, Ty wszystko wiesz”

Jezusowi nie chodzi o szczytne, ale puste deklaracje, które wypowiadane są ustami, a nie ma w nich ducha. Nie chodzi mu o piękne, elokwentne słowa, puste, bez pokrycia, ale o serce. O to, czy potrafię tą moją jeszcze słabą wolą, kruchym, poturbowanym życiem kochać Boga.

2025-06-05

Komentarz do fragmentu Ewangelii J 21, 15-19
VII tydzień wielkanocny

Kiedy rozważam dzisiejszy fragment Ewangelii mam przed oczyma chorych w szpitalu, którzy jak Piotr boją się spotkania z Jezusem. Dlaczego? Być może z powodu swoich życiowych doświadczeń, burzliwych decyzji, także tych, w których zaparli się Jezusa. Będąc kapelanem szpitala codziennie jestem świadkiem nie tylko połamanych kończyn, złamanych kręgosłupów, zwichniętych ścięgien. O wiele gorsza jest świadomość połamanego życia na skutek większych i mniejszych zdrad. Czasem niechęć rozmowy z kapelanem, odwracanie twarzy w drugim kierunku, nie jest niechęcią wobec księdza. Czasem za tym odwróconym wzrokiem, przy odrobinie cierpliwości i pozostaniu na dłużej przy łóżku chorego, można dostrzec zawilgoconą od łez poduszkę, zalane oczy łzami żalu. Często za tą maską twardoskórego grzesznika, będącego po wielu konkubinatach, zdradach małżeńskich, dokonanych aborcjach czy uzależnienia się od toksycznych związków i substancji, wieczorami w samotności kryje się tęsknota i płacz nad zmarnowanym życiem.

Co myślał Piotr pomiędzy zdradą i trzykrotnym wyparciem się Jezusa, a momentem, kiedy znowu wrócił do Galilei, zarzucając sieć w jezioro? Na pewno miał świadomość, że nie potrafi kochać tak, jak tego chce Jezus. Pytanie Jezusa skierowane do niego: „Czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci”, totalnie się rozmijało z Piotrowym wyobrażeniem o sobie i Jezusie. A mimo to podoba mi się wyznanie Piotra: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham…”. Jezus pyta: czy Ty mnie miłujesz, a Piotr nadaje na zupełnie innych falach tej miłości. Mówi „kocham”. Czyli dosłownie mówi, że kocha Jezusa, ale miłością przyjacielską, niedoskonałą.

Czy znowu nie zawiódł Jezusa, jak na dworze arcykapłana? Czy znowu nie sprostał oczekiwaniu Mistrza? Jezusowi nie chodzi wcale o miłość: więcej czy mniej, nie chodzi Mu o to, czy ona jest „agape” – ofiarnicza, zdolna do poświęceń, czy „filia” – przyjacielska, dopiero co dojrzewająca. Jezusowi bardziej chodzi o świadomość tego, jak tą miłość się okazuje. Czy wynika ze szczerości serca, zrozumienia tego, kim się jest, swoich ograniczeń, grzechów, wad. A zarazem świadomości tego, kim jest Jezus.

Jezusowi nie chodzi o szczytne, ale puste deklaracje, które wypowiadane są ustami, a nie ma w nich ducha. Nie chodzi mu o piękne, elokwentne słowa, puste, bez pokrycia, ale o serce. O to, czy potrafię tą moją jeszcze słabą wolą, kruchym, poturbowanym życiem kochać Boga.

Jezusowi w szpitalnych wyznaniach konfesjonału nie chodzi o piękne frazesy, idealną formułkę, ale łzy żalu, czasem słowa: Jezu przebacz, wypowiadane na łożu śmierci. Szczerość porusza serce Boga! Może dlatego dobremu Łotrowi niewypowiadającemu ani jednego grzechu, Jezus mówi: „Dziś ze Mną będziesz w raju…”, a Zacheusza, który szczerze chciał Go choćby zobaczyć w tłumie, wypatrzył na sykomorze i wypowiedział: „dziś zbawienie stało się udziałem tego domu…”. A Piotrem się nie zniechęca, ale przyjmuje jego szczerą, choć malutką miłość. Tak również dziś przyjmuje tych, którzy, jak Piotr, w salach szpitalnych wracają do Boga. Wierzysz w to czy nie, ale to są spowiedzi po wielu dziesiątkach lat.

Zawsze kiedy wracam na probostwo na śniadanie po porannym obchodzie chorych, mówię: „Jak dobrze jest być kapelanem…”. Jak dobrze jest być świadkiem powracających Piotrów. Czy może być cudowniejsze doświadczenie w posłudze bycia księdzem?

Czasem może wydawać się, że Jezus chce, bym do czegoś/kogoś dorównywał, dojrzewał do perfekcji. To pokusa, bycia kimś innym, to pokusa własnej chwały, zaspokojenia własnych ambicji, własnego ego.

Panie, pozwól mi zrozumieć, że wystarczą słowa, które wypowiedział Piotr: „Panie, Ty wszystko wiesz…”. Zgodzić się na siebie takim, jakim się jest, ze swymi ograniczeniami. To chyba najtrudniejsze zadanie, także dla mnie, a przecież – czy tego ode mnie nie chce Jezus? On nie chce, by Piotr był Tomaszem, Janem, Jakubem, czy Filipem. Mógł na nowo zmienić mu imię tak jak wtedy z Szymona na Piotr, na nowo po zdradzie nadać mu nową tożsamość. On chciał by Piotr był dalej Piotrem, był sobą, nie próbował wyprać cuchnących sieci, które przypominały mu także o jego grzeszności, którą może złożyć Jezusowi. Jezus więc chce, by Piotr usłyszał słowa na nowo wypowiedziane, które trzeba ciągle podejmować: „Pójdź za Mną…”, zostaw grzebanie w przeszłości, nie myśl o tym, kim byłeś, ale pomyśl, kim dzięki Mnie – Jezusowi możesz być.

Panie Jezu, nie tylko po zmartwychwstaniu przychodzisz do Piotra, ale także do mnie i pytasz mnie: „kochasz mnie jeszcze?”, „Stać cię na odrobinkę miłości…?”.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii