Zachowywanie przykazań to trwanie w miłości, czyli wybieranie Jezusa każdego dnia, jako Pana i Zbawiciela, i trwanie w tym wyborze – to jest świadectwo, że miłuję Boga, bliźniego i siebie samego, tak Jak Bóg Ojciec umiłował Syna. To naprawdę jest możliwe!
Tylko Jezus zaspokaja najgłębsze pragnienia ludzkiego serca. Tylko On może dać nam siłę do wzrostu i przynoszenia owoców – konkretnych owoców życia, które będą świadectwem miłości i życzliwości Boga Ojca.
Dobry pasterz to ten, który tak jak Chrystus, potrafi pokornie oddać się w służbie innym i nie szuka niczego dla siebie samego.
Czas, który przeżywamy, jest dany nam znów, aby dać się wyprowadzić z zagrody i ciemności grzechu w światło Poranku Zmartwychwstania. Dobry Pasterz stoi u drzwi naszego serca.
Czasami reakcja nie pojawi się od razu, czasem będzie ledwie dostrzegalna – minimalne drgnięcie palców czy ruch powiek bywa prawdziwym krokiem milowym. Tak było w przypadku Piotra.
Dla nas, którzy idziemy obok chorych – jako kapelani, lekarze, pielęgniarki, wolontariusze – ta Ewangelia jest wezwaniem, by nieść ten Chleb dalej: być obecnością, która nie ocenia, ale towarzyszy; być słowem, które nie rani, ale pokrzepia.
Skąd mogę wiedzieć, co da szczęście mojemu dziecku? Może właśnie niepełnosprawność, którą niesie przez życie? Może to droga do takiej bliskości z Bogiem, której ja nigdy nie doświadczę?
Służba Chrystusowi i ludziom, czyli stawanie się darem dla Boga i ludzi to jedyna droga, aby zachować swoje życie na wieczność.
Tak jak Jezus Zmartwychwstały ma rany – przebite ręce, nogi i bok – i mówi, że za cenę Jego cierpienia zostałem wykupiony, nie srebrem, nie złotem, ale drogocenną krwią – tak również moje życie – z moim cierpieniem, bólem, samotnością czy chorobą – jeśli połączę je z Chrystusem na krzyżu, rozświetli w moim sercu poranek Zmartwychwstania.
Każdy z nas kiedyś „zanurzył rękę w misie” z Jezusem, a potem wycofał się, zawahał, zdradził. Czasem słowo, innym razem obojętność czy brak przebaczenia – to wszystko oddala nas od Jego miłości.