Dzisiejsza Ewangelia uświadamia nam, że z Panem Bogiem nie jesteśmy w stanie „wyrównać rachunków”. Jeśli jednak będziemy mieli świadomość własnej „nieużyteczności”, otrzymamy stokroć więcej niż się spodziewamy.
Twierdziła, że jedyną przeszkodą na jej drodze do Boga jesteśmy… my. Uważała, że nie spotkała dotąd ani jednej wierzącej osoby, która dla Boga byłaby w stanie czegokolwiek się wyrzec. Obiecała powiedzieć nam, kiedy to się zmieni. Nie powiedziała…
10 listopada przypada V Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Modlimy się za wszystkich, którzy cierpią z powodu wiary w Chrystusa.
Jezus pozbawia mnie złudzeń. Kiedy czytam Ewangelię dzisiejszej niedzieli, zaczynam rozumieć, że nic już nie będzie takie samo. Że nie będzie jak dawniej.
W dzisiejszej Ewangelii widzimy gniew Jezusa. Nie można bowiem bezkarnie nadszarpywać świętości.
Jezus oczekuje od swoich uczniów, że w dziele rozszerzania Królestwa Bożego będą mieli podobnie silną motywacją, jaką ludzie zwykle wykazują się w swoich staraniach o dobra doczesne, czy doraźne korzyści.
Zdjęcie, na którym papież Franciszek całuje mężczyznę ze zdeformowaną przez chorobę twarzą, obiegło światowe media. Zachwytu nie kryją komentatorzy i internauci. Ja jednak pytam: dlaczego zachwyt budzi coś, co powinno być normą?
Jak żyć z bólem, który dotyka nie tylko ciała, ale i duszy? Jak przeżyć kolejny dzień, gdy czujemy, że tracimy grunt pod nogami?
Lekarstwem na biedę człowieka jest zatem miłość Boga. Miłość, która poszukuje, przebacza i przygarnia. Wciąż na nowo.