Uciekając się do Maryi w swoich potrzebach, nie powinniśmy oczekiwać „protekcji Matki u Syna”, ale raczej uczyć się od Niej zaufania Bogu i pełnienia Jego woli.
Mówić trzeba wprost, że z Boga, z Jego łaski nigdy nie wolno kpić.
Dziś Niedziela Słowa Bożego. Czy nawracam serce, aby przyjąć Słowo, Słowo pełne Światła, Słowo Mesjasza, który po to przyszedł na świat, aby głosić Boga, który miłuje, który ma Moc, który uzdrawia i ofiaruje Życie, radość wieczną?
Jak jest ta moja wiara? Jakie jej towarzyszą znaki?
Jezus daje każdemu szansę spotkania ze Sobą i przyjęcia Jego miłości. Mnie też „upatrzył sobie w sercu”.
Kiedy coś nam dolega, idziemy do lekarza. Lekarz bada, stawia diagnozę, przepisuje leki i każe przyjść na wizytę kontrolną. Chce wiedzieć, czy zaproponowane przez niego leczenie, przynosi pożądany efekt. Tyle, jeśli chodzi o ciało. Dzisiejsza Ewangelia mówi jednak o Lekarzu, który ma moc uleczyć nie tylko ciało.
Mówi się, że milczenie jest złotem. Ono pozwala zatrzymać się i dokonać refleksji. Ale milczenie może też być efektem zakłopotania i bezradności.
Przypominam sobie wszystkie moje wypowiedziane i nieujawnione pytania rozpoczynające się od „dlaczego on, ona, oni robią to, czy tamto?” – żeby osądzić, oburzyć się, poczuć się lepszym.
Takich pytanio-oskarżeń „dlaczego?” pada dzisiaj pod adresem wspólnoty uczniów Chrystusa tysiące.
Jan Chrzciciel, przygotowany duchowością pustyni, rozpoznaje w Jezusie oczekiwanego Mesjasza i daje świadectwo, że Chrystus jest Synem Bożym, na którym spoczął Duch Święty.