Ile w naszym wołaniu do Pana Boga, w naszej prośbie, jest wiary?
Jezus objawia się jako ten, który ma moc, jako ten, który ratuje człowieka z choroby i zniewolenia. Nie ma znaczenia czy właśnie przebywa pośród małego grona uczniów, czy gromadzi się wokół Niego całe miasto. Nieustannie wypełnia On swoją misję.
Tylko Jezus może uzdrowić, może uleczyć – ale trzeba poprosić i to nie raz, nie dwa, ale zawsze. A może wystarczy poprosić raz, ale za to tak z głębi serca: „Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną”.
Być może trudne doświadczenie choroby jest dla ciebie życiodajne. Dziś jeszcze tego nie wiesz. Daj sobie i Panu Bogu czas, aby więcej zobaczyć i zrozumieć.
Ten fragment Ewangelii skłania do zastanowienia się, jakie na co dzień wydaję owoce? Jak świadczę o Jezusie w moim domu, pracy, wśród przyjaciół lub na ulicy? Czy inni patrząc na moje postępowanie, pragną być bliżej Niego?
Wraz z bogaceniem się krajów Zachodu zaczęło narastać pytanie: czy można być jednocześnie bogatym i wierzącym? Dzisiaj Chrystus zachęca nas do przekraczania ciasnej bramy.
Tak łatwo oceniamy: ten jest dobry a ten zły. Tylko Bóg zna wnętrze człowieka i do Niego należy sąd!
Pierwszym zagrożeniem dla człowieka nie są niebezpieczeństwa płynące ze świata zewnętrznego, ale niebezpieczeństwa płynące z zalęknionego i niewiernego serca.
Ład w życiu naszym pojawia się w momencie, gdy zaczynamy na nie patrzeć z perspektywy naszej wieczności z Bogiem, która jest celem najważniejszym. Żaden sukces osiągnięty w tym życiu, nie może dorównać radości zbawionych w niebie.
Pełnię życia uczeń Jezusa może otrzymać jedynie w darze. Bóg zatroszczy się bowiem o jego podstawowe potrzeby, jeśli będzie miłował Pana i Jemu będzie służył.