Przepustką jest serce, które słucha i pragnienie zjednoczenia z Panem, bo nie jest przeszkodą choroba, niepełnosprawność, wiek, nawet grzech nie jest przeszkodą, gdyż Jezus mówi: „nie przyszedłem zbawić sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Jeremiasz noszący jarzmo jest zapowiedzią Jezusa niosącego krzyż i wzywa w swym prorockim geście, że trzeba umieć przyjąć cierpienie, które może się w życiu pojawić.
Należy wejść w intymną, bezpośrednią relację z Jezusem oraz zacząć na serio żyć Jego życiem i Mu zaufać, że będziemy na zawsze z Nim w wieczności. Zaufajmy Jemu i Jego stałej obecności pośród nas w Eucharystii i żywej Ewangelii!
Jan Chrzciciel zapłacił ogromną cenę za wierność głoszonej przez siebie Prawdzie. Czy było warto? Tak, warto. Bo od życia - tu i teraz - cenniejsze jest życie wieczne.
Żył życiem podobnym do życia innych, pił wodę z tej samej co inni studni. W ciągu dnia przeżywał szorstkie doświadczenia warsztatu, po codziennym dniu pracy siadał na podwórku, by świeżego zaczerpnąć powietrza, a nocą udawał się na samotność, by z OJCEM porozmawiać i siłę posiąść do pełnienia Jego woli.
Zostawił on dosłownie wszystko, aby pozyskać ewangeliczny skarb i ewangeliczną perłę – Jezusa Chrystusa. Do dzisiejszego dnia jego życie i nauczanie promieniuje na wielu ludzi, których pociąga – podobnie jak kiedyś Loyolę – radykalizm ewangeliczny.
To pokorne cierpienie wielu chorych może odmienić zasmucone serce Boga. Może to ofiarowane przez kogoś cierpienie sprawi, że jakieś zachwaszczone serce ostatnim wysiłkiem woli zegnie się i przeprosi Boga, że wcześniej nie próbowało być zbożem.
Kiedy sprawujemy Eucharystię, potrzebny jest każdy, jak ten chłopiec z chlebami i rybami, który użyczył ze swego – choć to było mało, ale wystarczyło na wielki cud Jezusa.
Mogę ciągle skupiać się na tym, co ma być inaczej, bo przecież wiem najlepiej, jakie być powinno! Ale mogę w pokorze przyjąć, że zawsze będzie coś, co będzie bolało, zaskakiwało, coś o czym chciałabym od razu zapomnieć w świecie, w innych i w sobie.
Warto pytać siebie: ja jak wzrastam? Trzydziestokrotnie, sześćdziesięciokrotnie, a może stokrotnie?