Zapytajmy dziś siebie, z jakiego powodu chcemy trwać przy Jezusie? Czy ze względu na same cuda i znaki, jakie czyni, czy ze względu na to, jaki On jest, na Jego Słowo, które ma moc przemienić nasze serca i całe życie?
Ile razy wypowiadamy bezmyślnie słowa nie zastanawiając się nad ich konsekwencjami? Ile razy swoimi słowami ranimy a nawet zabijamy?
Warto stanąć twardo nogami pokory na mocnym gruncie prawdy. Jezus jest świętym i doskonałym „modelem”, do którego mamy dążyć i życzliwie wspierać tych, którzy idą tą samą drogą do nieba.
Jezus chce nas ubogacać pod każdym względem. Czy pozwalam Mu na to?
Czego mi brakuje w życiu? Nie o wino przecież chodzi. A moje stągwie-dzbany życia czym wypełniam? Jaka jest moja codzienność, co wlewam do środka? Moją chorobę, ból, cierpienie, niepełnosprawność, moją służbę i pracę, moją rodzinę, a może moje słabości, mój grzech grzech.
Czy podobnie jak do Natanaela Jezus mógłby o mnie powiedzieć „To prawdziwy [chrześcijanin], w którym nie ma podstępu?”.
Pokazujemy nie raz coś, co zupełnie nie zgadza się z tym, co myślimy i czujemy, splątani pozorami, przybieramy jakieś pozy, chcemy naprawić innych i świat wokół nas, a sami jesteśmy uwikłani w ciemne sprawy.
Czy przewodnik może być ślepy i dokąd w takim przypadku może doprowadzić tych, którzy mu się powierzyli? Materia życia duchowego jest bardzo delikatna. Ślepy i głupi przewodnik może wyprowadzić na całkowite bezdroża i pustkowie.
Niech nasze postępowanie i nasze wybory potwierdzają przynależność do Chrystusa. Wtedy na pewno nie usłyszymy: „Nie znam cię, nie wiem skąd jesteś.”
Miejsce ucznia Jezusa to miejsce „poniżonego”, miejsce „sługi”, a nie tego, który się wywyższa, szuka dla siebie poklasku, taniej popularności, czy stroi się w „długie frędzle” moralnych autorytetów.