Ciemność nie ma dość mocy by pokonać Boże światło w nas, chyba że sami na to pozwolimy.
Święta Rodzina uczy nas dzisiaj przede wszystkim pokonywania wszelkich trudności życia codziennego z zaufaniem, że Jezus jest blisko, towarzyszy nam w drodze.
Prośmy pokornie o taką łaskę wiary. Za przykładem Symeona, dzięki Bożemu natchnieniu, idźmy do kościoła – jeśli to niemożliwe, będąc w domu – podejmijmy modlitwę, weźmy duchowo w swoje ramiona Dzieciątko Jezus i błogosławmy Boga.
Spójrz dziś w swoje serce i zastanów się, co w nim się znajduje. Czy ufasz Bogu na tyle, by pójść w nieznane? Czy wierzysz, że On ocali Twoje życie i przeprowadzi Cię bezpiecznie przez każdą sytuację, nawet najbardziej dramatyczną?
Jezus Chrystus na to się narodził, aby być z nami w niewielkim skrawku antycznego czasu i na zawsze w namiocie pod wieczną lampką tabernakulum, a w konsekwencji, byśmy zamieszkali z Nim na zawsze w odwiecznym domu Ojca.
Jezus chce, aby Jego uczniowie żyli w świecie takim, jaki jest rzeczywiście, aby żyli świadomie.
Ten piękny czas świętowania pokory i uniżenia samego Boga, który przychodzi, niech pomoże nam stawać się dziećmi Boga samego, pokornymi, pełnymi zaufania w Jego prowadzenie.
Tak sobie medytuję, że musiało być drugie zwiastowanie. Pierwsze Maryi w Nazarecie, a drugie w Ein Karen – Elżbiecie. Ona już wiedziała zanim urodziła syna, że jego imię to Jan i to znaczy „dobry jest Pan”.
Maryja miała piękne i czyste serce, pozbawione obłudy. Tylko takie potrafiło zobaczyć dar nawet w najbardziej prozaicznych, na pierwszy rzut oka nic nieznaczących wydarzeniach. Serce to dostrzegało obecność Boga w każdej sytuacji życiowej, potrafiło słuchać Jego głosu
Maryja przybywa do Elżbiety jak arka przymierza, która niesie w sobie już nie tylko tablice Bożego Prawa, ale Tego, kto ustanawia Prawo, samego Boga.