Czy Jezus żyje w społeczeństwach?

Jezus chce być Panem nie tylko prywatnie, ale także publicznie, społecznie. On tym Panem faktycznie jest, ale my Go nie wpuszczamy w drzwi naszych społeczeństw. I nie pozwalamy, by kształtował nasze życie społeczne.

2023-07-04

Komentarz do Liturgii Słowa: Rdz 19, 15-29; Mt 8, 23-27
XIII tydzień zwykły

Dziś w liturgii słowa jesteśmy świadkami niszczącego działania dwóch żywiołów: ognia i wody. W Starym Testamencie, w Księdze Rodzaju nie miano wątpliwości, że Bóg może zesłać karę na grzeszne miasta w postaci deszczu ognia: „Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana z nieba. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność”. Nie ma tu mowy o żadnych naturalnych przyczynach kataklizmu. Izraelitów nie interesowało, czy był to jakiś wielki pożar, związany na przykład z gorącem i suszą. Dla nich sprawa była oczywista: Pan z nieba spuścił deszcz siarki i ognia. Była to kara za grzechy popełniane w Sodomie i Gomorze. Była to kara także za to, że nawet dziesięciu sprawiedliwych nie znalazło się w tych miastach. Bo gdyby byli, to miasta byłyby uratowane. A tak, ocalała jedna tylko sprawiedliwa rodzina, rodzina Lota i to niecała, gdyż żona Lota, nieposłuszna poleceniu Boga, by nie oglądać się za siebie, zginęła.

W Ewangelii czytamy opis burzy na jeziorze. Nie ma tu mowy o przyczynie tego żywiołu. Łatwo się domyśleć, że chodziło tu o naturalne zjawisko, które nierzadko występowało na Jeziorze Galilejskim. Jesteśmy świadkami, jak Jezus ucisza burzę. Jako Syn Boży ma władzę nad tym żywiołem, w tym sensie, że może go natychmiast zatrzymać. O ile w Księdze Rodzaju, w opisie zniszczenia Sodomy i Gomory, Bóg ukazuje się jako ten, który może wywołać niszczące działanie żywiołu, o tyle w Ewangelii Jezus objawia się jako ten, który może żywioł wstrzymać. Przy opisie uciszenia burzy na jeziorze nie ma mowy o karze. Żywioł jest natomiast ukazany jako próba wiary uczniów, do których Jezus zwraca się z wyrzutem: „Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?”. Potęga działania Jezusa zrobiła wielkie wrażenie na uczniach i wygenerowała pytania o Niego samego: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?”. 

Jak współczesny człowiek patrzy na żywioły i kataklizmy? Czy trudne doświadczenia społeczne są w jakikolwiek sposób odnoszone do Boga? Spróbujmy te pytania odnieść do problemu epidemii. Na pewno wiele osób w czasie trwania epidemii zawierzyło się Bogu. Do tego zaufania Opatrzności Bożej zachęcał Papież Franciszek w czasie pierwszej fali epidemii, nawiązując do perykopy o uciszeniu burzy: „Nie jesteśmy samowystarczalni, sami toniemy; potrzebujemy Pana jak starożytni żeglarze gwiazd. Zaprośmy Jezusa do łodzi naszego życia. Przekażmy Mu nasze lęki, aby On je pokonał. Podobnie jak uczniowie doświadczymy, że z Nim na pokładzie nie dojdzie do katastrofy. Bo Boża moc polega na skierowaniu ku dobru wszystkiego, co się nam przytrafia, także rzeczy złych. Wnosi On w nasze burze pokój ducha, bo z Bogiem życie nigdy nie umiera”.

Jednak ogół społeczeństwa w czasie epidemii zachowywał się tak, jakby Bóg nie miał nic do powiedzenia w związku z tym globalnym doświadczeniem. Społeczeństwa stwierdziły, że same sobie poradzą, że Boga nie potrzebują. Także wspólnota Kościoła w dużej mierze wycofała się z zaangażowania w posługę sakramentalną. Szczególnie w odniesieniu do ludzi chorych. Owszem, należało wówczas współpracować na rzecz zdrowia publicznego, ale nie było rzeczą dobrą pozostawić wielu ludzi chorych samym sobie. Transmisje modlitw i liturgii były niewystarczające. To wszystko utwierdzało społeczeństwa (a i niemałą część wierzących), że Bóg nie ma nic do powiedzenia w sprawach dotyczących epidemii. 

Dziś trzeba do tej refleksji wracać i pytać, co Bóg chciał nam powiedzieć, dopuszczając w makroskali, czy wręcz w skali globalnej, epidemię? Czy nie było to wezwanie do nawrócenia? Do pogłębienia naszej wiary? Nie tylko pojedynczych osób, ale całych społeczeństw? Czy w czasie epidemii rodziła się medytacja nad osobą Jezusa, tak jak działo się to w sercach uczniów po uciszeniu burzy na jeziorze? Powtórzmy: w sercach konkretnych ludzi taka refleksja dokonywała się. Ale społecznie – niestety nie. A przecież Jezus chce być Panem nie tylko prywatnie, ale także publicznie, społecznie. On tym Panem faktycznie jest, ale my Go nie wpuszczamy w drzwi naszych społeczeństw i nie pozwalamy, by kształtował nasze życie społeczne. 

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024