Dzisiaj w liturgii słowa spotykamy dwie osoby o skrajnie odmiennych poglądach i podejściu do życia: Heroda, który był hedonistą oraz Jana Chrzciciela, jednego z najbardziej uduchowionych ludzi w historii Kościoła.
Serce moje – Twój dom – szlachetnym uczyń, gotowym na dokonywanie zmian. Wiarą je wypełnij tak wielką, że Cię zadziwi zawsze.
Obraz tej Ewangelii jest wzruszający. Apostołowie mając w sieciach niejadalne ryby, nie wyrzucają ich od razu, ale oddzielają, segregują, po prostu zajmują się nimi. Czasem tak właśnie jest w codzienności szpitalnej. To tu Pan Bóg nam, kapelanom, pozwala walczyć o każdego i niekiedy pokazuje cuda nawrócenia. Dopóki człowiek jest w sieci, ma szansę na zbawienie.
Podobnie jak jakaś niezmiernie cenna rzecz, choć istniejąca i obecna, może być niedostrzegana przez wielu ludzi, tak też Królestwo Boże, choć jest obecne, może być przez wielu niedostrzegane i lekceważone, ponieważ jest rzeczywistością wewnętrzną a nie zewnętrzną.
Nie można dobra nazywać złem, a zła – dobrem. Gwarantem ostatecznego porządku moralnego jest sam Bóg.
„Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, staje się drzewem”.
Naucz nas Panie, jak Martę, umiejętności rozeznawania, co w życiu jest ważne, a co najważniejsze.
Moje serce, moje życie moja służba, moja choroba, powołanie, codziennie ma stawać się ziemią żyzną, resztę zrobi Jezus. On zasieje.
Dlaczego Bóg jednym daje, a innym nie daje? Czy to nie jest niesprawiedliwe?
Każdego dnia jesteśmy bombardowani tysiącami słów i dźwięków, płynących z różnych źródeł. Jednak czy pozwalamy Słowu Bożemu przedrzeć się przez gąszcz wszelkich bodźców i dźwięków, które nas otaczają, by dotarło do naszego serca?