Pozostał z nimi. Tak długo, jak trzeba było, aby w końcu Go rozpoznali. Przy łamaniu chleba.
„I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. A czy ja mogę w głębi serca powiedzieć: „Maryjo… jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam?
To niezwykłe wydarzenie jest zapowiedzią tego, co od ponad dwóch tysięcy lat dzieje się na wszystkich ołtarzach świata.
Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży”.
Dobrze, że Bóg tak często przypomina nam o swojej miłości.
Jezus zapewnia słuchaczy, że Jego jarzmo jest słodkie a brzemię lekkie i w ostatecznym rozrachunku zamiast ciężaru i utrudzenia przyniesie pokrzepienie temu, kto je przyjmie.
Czy jestem lepsza od Tomasza? Ja też wiele razy chciałam „włożyć palec do Jego ran”, aby mieć pewność, że to ja mam rację, a nie ci, którzy krzyczą, że Bóg umarł, że Boga nie ma.
Zgodnie ze Swoją zasadą, Jezus najpierw idzie do tych, którzy najbardziej potrzebują umocnienia. To właśnie ci ludzie są dla Niego najważniejsi!
Krzyż nie zaakceptowany może zwalić mi się na głowę i przygnieść. Dlatego muszę patrzeć poza krzyż, poza śmierć. Krzyż i śmierć mają bowiem swój ciąg dalszy.
Nieprawdopodobne się wydaje, jak często nie potrafimy uwierzyć Chrystusowi i rozpoznać Jego obecności we własnym życiu.