Nawet, gdy nie podzielają moich poglądów, nawet gdy nie chcą słuchać Dobrej Nowiny, nawet, gdy wzgardzą Pokojem, który im przynoszę w Imię Chrystusa... Nawet wtedy muszę dawać świadectwo. Zwłaszcza wtedy!
Bierzemy udział w swoistym wyścigu. Stawką jest Niebo. Jak je osiągnąć? Zasada jest jedna, pozornie łatwa – mamy kochać.
W dzisiejszej Ewangelii dostajemy niezwykłą lekcję. Jezus mówi nam, że nie przykazania są najważniejsze! A w zasadzie, że jest coś ważniejszego od nich.
Nie wiemy dokładnie kim byli. Z całą pewnością wiemy o nich tylko tyle, że było ich dziesięciu, a jeden z nich był cudzoziemcem. No i wiemy, że połączył ich wspólny los – straszna choroba. Tak straszna, że nie mieli już przed sobą żadnej przyszłości. Aż do tamtego dnia, kiedy spotkali Jego.
Kiedy nachodzą chwile smutku i zwątpienia warto przypomnieć sobie słowa dzisiejszej Ewangelii. Chrystus przypomina nam w nich, że powinniśmy się radować każdego dnia. Jesteśmy dziećmi Samego Boga!
Chrystus wypędzający złe duchy ukazuje się jako niezwyciężony władca. Nic nie jest w stanie stanąć Mu na drodze gdy czyni dobro i ratuje nas przed szatanem.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus przestrzega nas przed nadmiarem trosk. Mówi, że do życia nie potrzeba nam tak naprawdę wiele. Wystarczy Miłość.
Maryja pokazuje, że to, co najistotniejsze i zasadnicze w życiu, winno rozgrywać się i dokonywać zawsze w głębi człowieka. Właśnie tam – we wnętrzu duszy – człowiek spotyka Boga i wchodzi z Nim w relację miłości.
Jeśli wraz z apostołami zawołamy: „Panie, przymnóż nam wiary” jesteśmy już na dobrej drodze. Zaczynamy budować.
Wróciło siedemdziesięciu dwóch uczniów, którzy mieli za zadanie głosić Dobrą Nowinę. Osiągnęli wielki sukces, co przepełniło ich radością.