Tak naprawdę chodzi zwłaszcza o to, aby w naszym osądzaniu nigdy nie zabrakło miłości.
„Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?”
Serce oznacza moje wnętrze, centrum, w którym dokonuje się wybór między życiem a śmiercią. To miejsce gdzie najbardziej jestem sobą.
Jeżeli chcemy otrzymać nagrodę w Niebie, to nie możemy zabiegać o nią na ziemi.
To jest walka, która rozgrywa się w mojej głowie. To jest kwestia umysłu i serca. To jest kwestia tego na co się decyduję, kto rządzi w moim życiu – grzech czy Boży Duch?
Nie skazujmy nikogo na samotność. Wspierajmy własnym cierpieniem i módlmy się za tych, którzy na wszystkich ołtarzach świata sprawują Najświętszą Ofiarę Chrystusa – Najwyższego i Wiecznego Kapłana.
To ja mam głosić Dobrą Nowinę.
Jeżeli uczniowie Jezusa stracą miłość do swojego Mistrza, jeżeli będą uczniami tylko „na papierze”, a nie w sercu, to ich wpływ na świat będzie znikomy.
Również moje serce może już przestać się lękać. Jezus przychodzi ze Swoim pokojem także do mnie. Wchodzi mimo drzwi zamkniętych. Pokonuje przeszkody. Staje pośrodku mojego życia. Pokazuje rany, zapewnia o miłości. Spełnia obietnicę.
Czy nie mam przypadkiem gdzieś „na boku” swego świata, który chciałabym zatrzymać, ocalić i zachować dla siebie bardziej niż samego Jezusa Chrystusa?