„Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich... Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.
Ziarno – każde, nawet to najmniejsze – ma przed sobą wspaniałe perspektywy; padłszy na glebę może wzrastać, dojrzewać i w końcu wydawać plon. Aby tak się stało i perspektywy nie pozostały na zawsze tyko perspektywami, muszą zaistnieć odpowiednie warunki.
Trzy dni poszukiwań Maryi i Józefa to czas ich dojrzewania w wierze, uczenia się mądrości krzyża.
Tylko ten, kto się uniży, kto uzna siebie za niegodnego, może dotknąć stóp Zbawiciela i przyjąć dar Jego miłości: przebaczenie.
Jeżeli wciąż będę podważać Bożą wolę, zamknę sobie drogę do szczęścia. Jeżeli wciąż będę stawiać Bogu warunki, w moim sercu nie zagości pokój.
Ona uczy nas rozważać i modlić się Słowem Bożym. Uczy nas zachowywać Słowo Boże, odsłaniać jego pełny sens, a także strzec go jak źrenicy oka.
„A wy za kogo Mnie uważacie?”.
Nie znam przecież czyjegoś serca, ale chętnie osądzam i oceniam. Nie znam przecież okoliczności, czyichś doświadczeń i zranień, ale z ochotą potępiam. To błędne koło oskarżeń i pretensji przerywa dziś Jezus.
Wymagania, które stawia Jezus, wydają się być karkołomne. Czy faktycznie mam schodzić wszystkim z drogi, przymykać oko na zadawaną mi krzywdę i nie chcieć nawet tego, co mi się słusznie należy? Czy Jezus naprawdę chce mieć wśród swoich uczniów takiego nieudacznika?
Józef stoi wobec tajemnicy, której nie potrafi pojąć; równocześnie zaś nie jest skłonny podejrzewać swojej żony o cudzołóstwo. W takiej sytuacji pokazuje prawdziwy charakter.