Do nieba nie chodzę, bo jest mi nie po drodze… To słowa jednej z popularnych w ostatnich latach piosenki. Patrząc z perspektywy chrześcijańskiej, nie są one do końca zgodne z tym, co Kościół naucza o wierze. Do nieba powołany jest każdy, kto przyjął chrzest, uzdolniony, by tam się znaleźć każdy kto przyjął bierzmowanie, a umocniony do zbawienia ten, kto łączy się z Jezusem w sakramencie Komunii Świętej. Każdy wierzący oczekuje wiecznej nagrody w niebie i pewnie od czasu do czasu zastanawia się jak tam będzie.
Czy ważniejsze dla mnie jest to, co myślą o mnie ludzie, czy to, co myśli o mnie Bóg?
W święto Matki Kościoła Maryi wpatrujemy się w Bogurodzicę stojącą pod krzyżem.
Potrzeba było odejścia Jezusa, aby Paraclet mógł zstąpić. Apostołowie przyjmując Ducha Świętego, przyjmują boską moc. Będzie ona im potrzebna do kontynuaowania misji Jezusa.
W sercu Boga jest miejsce i dla Piotra, i dla Jana, i dla każdego z nas, niezależnie od tego jak różnymi drogami do Niego pójdziemy, jak różne zadania dla nas przeznaczył.
Piotr, który miał przewodzić wspólnocie Kościoła, przerobił jedną z najtrudniejszych i zarazem najwspanialszych lekcji: poznał gorzki smak poważnego upadku; poznał też przesłodki smak Jezusowej miłości!
Tłumnie zgormadzona rodzina podczas Wigilii Bożego Narodzenia, hucznie obchodzone imieniny, spotkania „bez okazji” w niedzielne popołudnia, wspólne wyjazdy na jeden dzień w góry, czy długie wakacje… Obraz takiej rodziny i takiego społeczeństwa pomału przechodzi w przeszłość i ustępuje małej, zamkniętej swoim domu lub mieszkaniu rodzinie. Czy powrócą czasy, kiedy odwiedziny ot tak, bez powodu, bez uprzedzania i bez umawiania się znowu będą czymś normalnym?
Świadomość, że nasze ziemskie życie dobiega końca, zmienia nasz stosunek do materii, do tego, co tutaj pozostawimy.
Kończy Jezus dzisiejszą Ewangelię słowami: Jam zwyciężył świat. Jezus Władcą świata. Jezus Królem świata.
«Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego»