Faryzeusze przez takie a nie inne zachowanie stawali się dla ludzi przewodnikami, którym tak naprawdę nie można było zaufać, bo prowadzili ich na manowce życia, z dala od autentycznej miłości Boga i bliźniego.
Ileż odwagi musiała mieć ta młodziutka, nastoletnia dziewczyna, aby uwierzyć w to wszystko, co się działo i w to, co jeszcze miało się wydarzyć.
Jezus ofiaruje nam to przykazanie jako słowo już wypełnione, zrealizowane przez Niego samego. On żył miłując Ojca ponad wszystko.
Bóg nikogo nie pomija w zaproszeniu, pamięta o wszystkich, jest wierny. Jednak historia niewiernego Izraela i kolejnych pokoleń, które lekceważą Króla, wciąż powtarza się także w naszych osobistych historiach życia.
Dlaczego gospodarz wynagradza robotników ostatniej godziny na oczach tych pierwszych, ku ich zgorszeniu? Ponieważ to właśnie ci pierwsi potrzebują pewnej mocnej lekcji. Z ich serc musi zostać wydobyte i zdemaskowane fałszywe poczucie sprawiedliwości.
Obchodząc święto Jej wniebowzięcia pamiętajmy nie tylko o chwale Maryi, ale przede wszystkim o Jej roli „służebnicy Pańskiej”. Starajmy się Ją w tej postawie służby naśladować.
Pozwól mi, Panie, nie bać się Twojego Ognia i podążać za Tobą, nawet wtedy, gdy niewiele rozumiem poza tym jednym, że „święty spokój” już nigdy nie będzie moim udziałem.
Wierzę, że te dziecięce gesty, często tak niedoceniane czy lekceważone przez nas starszych, ale nie zawsze mądrych, Jezus przyjmuje jak najbardziej drogocenne dary i umieszcza je w centralnym miejscu swego Królestwa.
„Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”.
Naszym pierwszym „podatkiem” powinna być miłość. Tylko kochając potrafimy należycie zadbać o Kościół.