Słowa skierowane przez Symeona do Maryi pokazują, że drogą do spełnienia nie musi być realizacja własnych zachcianek i wygodne życie.
Czy to nie dziwne, że tak straszne wydarzenie opisane jest w Ewangelii tuż po narodzeniu Jezusa? To także pokazuje, jak blisko siebie jest radość i smutek, światło i ciemność.
Jezu, daj nam łaskę prowadzenia godnego życia rodzinnego!
Męczeństwo miłości jest codziennym „umieraniem” dla siebie, wybieraniem Boga w decyzjach – małych i wielkich – bez względu na stan zdrowia, zawód czy życiowe powołanie.
Zaprosić Jezusa narodzonego, zapraszać Boże Dziecię w każdą chwilę życia nie tylko na święta, ale i w moją codzienność.
Może Ci się tylko wydaje, że zaprzepaściłeś adwent, może owoce Twojego przygotowania do ponownego przyjścia Jezusa na świat dopiero nadejdą.
Kiedy prosimy Boga o cud, choć po ludzku sytuacja wydaje się niemożliwa do rozwiązania i Bóg daje nam obietnicę, my często nie potrafimy uwierzyć, że On może to uczynić.
Ewangelia rozważana dzisiaj pokazuje wielką radość Matki Bożej i uwielbienie Stwórcy, które płynie prosto z jej duszy.
Maryja nie tylko chciała wesprzeć Elżbietę w trudnej sytuacji, Ona chciała zanieść jej to, co miała najcenniejszego – Jezusa, wcielonego Boga i Pana!
Pamiętajmy, że i my wszyscy jesteśmy w ręku Boga, dla którego „nie ma nic niemożliwego” i bez którego nawet jeden włos nie spadnie nam z głowy. Zaufajmy Mu! Złóżmy wszystkie swoje troski w Jego dobre ręce i powtórzmy za Maryją: „Niech mi się stanie według Twego słowa”.