Kiedy Jezus wypowiada w dzisiejszej Ewangelii słowa: „Moje owce słuchają mego głosu, idą za Mną, nie zginą na wieki” – to wiem, że Jezus, kiedy wypowiada te słowa, myśli także o mnie.
Tam gdzie rozum nie potrafi sobie poradzić, na ratunek przychodzi nam wiara.
W chlebie Cię jem, w winie smakuję, w żłobku adoruję, w białej Hostii czczę, w zadziwionych oczach dziecka spotykam.
Wiara zatem to dar i zadanie. O dar wiary prośmy w modlitwie, a zadanie poszukiwania, przyjmowania, głoszenia wiary podejmujmy wielkodusznie i wytrwale.
Spróbujmy na powrót zadziwić się tym, co mamy na wyciągnięcie dłoni – możliwością przyjęcia sakramentów świętych, zwłaszcza Komunii świętej.
Cieszmy się, że to Serce Matki jest wielkie i dla każdego w nim miejsca wystarczy. Serce, co piękne i czyste no i co kochać potrafi.
„Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga...? Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał”.
Piotr, który miał przewodzić wspólnocie Kościoła, przerobił jedną z najtrudniejszych i zarazem najwspanialszych lekcji: poznał gorzki smak poważnego upadku; poznał też przesłodki smak Jezusowej miłości!
Miłość czysta i wierna rozpoznaje z daleka Tego, którego miłuje, który pochwycił jej serce.
Jezus uczy nas, abyśmy wpierw postawili stabilny fundament naszego życia, które jeśli jest pełnym zaufaniem Bogu, wtedy może przenosić góry. Solidność postawionego fundamentu zależy przede wszystkim od naszej wiary, czyli decyzji pójścia za głosem Boga i sumienia.