Klękając u kratek konfesjonału, każdy z nas przypomina trędowatego, i jak on, jest człowiekiem, który nie chce zgodzić się na życie z dala od Boga.
Bóg dał nam wszystkim zdrowe pragnienie dawania i przyjmowania miłości – także przez dotyk i fizyczną bliskość. Tłumienie tego pragnienia sprawia cierpienie nam samym, ale także tym, którym moglibyśmy przyjść z pomocą.
Wiara to nie tylko zakurzona deklaracja, ale coś więcej. Żywą wiarę pokazują fakty.
Jezu, Ty bądź Panem mojego serca. Niech ono zawsze należy do Ciebie.
Tak łatwo oceniamy innych, a przecież sami często mamy pustkę w sobie. Odkrywanie swojej słabości powinno prowadzić do miłosierdzia – dla nas i dla innych.
Tylko Jezus potrafi poprzez uzdrowienie duchowe czy fizyczne otworzyć serce człowieka na miłość.
Czy mam serce gotowe do mówienia Panu Jezusowi o sprawach i trudach innych?
Ponad wszelkimi słusznymi naszymi prawami i przywilejami stoi miłości bliźniego. Od niej nigdy nie wolno się nam uchylać, tłumacząc się brakiem czasu, sił czy chęci.
Nie, nie wolno wymyślać świata na nowo, tworzyć ideologii przeczących prawdzie Boga.
Apostołowie podejmowali z woli Chrystusa posługę wobec chorych, która dała początek sakramentowi namaszczenia chorych.