Odpowiadanie złem na zło prowadzi do eskalacji przemocy, a Chrystus pragnie, by sieć zła była przerwana. Dlatego posyła uczniów z łagodnością. A ich największą bronią jest miłość. Uczniowie Jezusa walczą miłością.
Znaki mają to do siebie, że potrzebują wiary. Bez niej wszystko jakoś można wytłumaczyć, podważyć, zakwestionować.
Jezus wzywa nas do autentyczności serca. Pragnie, aby tobą i mną kierowało Prawo miłości, a z serca wypływała realizacja Jego przykazań.
Dzisiejsza Ewangelia bardziej niż o niezwykłym cudzie, który dokonał się na tym pustkowiu, bardziej niż o okolicznościach, liczbach czy o czymkolwiek innym, opowiada i pragnie uczyć kolejne pokolenia uczniów Chrystusa bezinteresownej, współczującej miłości, która jako dar z siebie jest największym cudem.
Każde uzdrowienie, każdy cud dokonany przez Jezusa jest też znakiem ukazującym w sposób widzialny to, co Jezus czyni w rzeczywistości duchowej.
Naturalną reakcją dobrze uformowanego serca człowieka jest odpowiednio – pokój, gdy postępuję zgodnie z nauczaniem Jezusa, i niepokój (nazywamy go wyrzutami sumienia), gdy rozmijam się z Jezusem i z Jego nauczaniem.
Bóg nie tylko dał początek światu, ale co dnia podtrzymuje go w istnieniu. Światem nie rządzi przypadek, tylko odwieczna mądrość Boga, Boża Opatrzność.
Jeżeli pozwolimy, aby wszystko było przeniknięte Jezusem; jeżeli wszystko Mu będziemy powierzali, ale też i przyjmowali, co do nas przez naszą codzienność chce nam powiedzieć, to świat będzie na nas patrzył i przyjdzie, aby z nas zaczerpnąć. Zaczerpnąć z Ewangelii Jezusa.
Fragment Ewangelii rozważany dzisiaj, opisuje ogromne zaangażowanie Jezusa w pomoc tym, którzy uznali Go za autorytet. To nam zadaje pytanie o rolę Jezusa i innych autorytetów w naszym życiu.
Każde ze słów, które powiesz, zostawia po tobie ślad, ono też określi coś zrobił, ze swego życia. Będzie mówiło w twoim imieniu, kiedy sam nie powiesz już nic.