Wszyscy żyją we wspólnocie i mają jednakowy dostęp do Jezusa i Jego nauki. Do tej wspólnoty każdy wnosi to, co posiada i z czego może użyczyć innym.
Wydaje się, że nie tyle w samym cudzie wskrzeszenia – chociaż niewątpliwie również – ludzie widzieli interwencję Boga, co właśnie w tym, że interwencja ta kieruje się ku wdowie i sierocie, ku najbardziej potrzebującym. Taki jest Bóg: mocny i potężny. Daje schronienie ubogiemu.
Miłosierdzie Boże jest większe od naszych grzechów, życiowych porażek: Jezus Miłosierny czeka na nasz najmniejszy ruch ku Niemu. Pozwólmy się Panu odnaleźć,
Panie, naucz mnie mądrości dobrego budowniczego i troskliwej czujności ogrodnika. Pomóż mi zainwestować we własną duszę.
Gdy po intensywnym rozważaniu problemu Józef podjął najwłaściwszą według swego rozeznania decyzję, otrzymuje światło z góry, objawienie tajemnicy, które zmienia całkowicie jego życiowe plany.
Im częściej uda nam się kogoś „złapać na gorącym uczynku” czynienia dobra, im częściej sami na takim uczynku zostaniemy „złapani”, tym większa szansa, że nasz świat stanie się lepszy.
«Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem»
Tylko realizując miłość można naprawdę wypełnić Boże prawo i być bliżej Boga - Pana Nieba i Ziemi, także Pana szabatu.
Potrafimy dobrze wymierzyć i przyszyć wygodną łatę Ewangelii do naszego życia. Smakujemy wino, ale nie zmieniamy serca. Wypełniamy praktyki, ale nie kochamy. Jesteśmy „w porządku” przed ludźmi, ale naprawdę nosimy w sobie zdzierców, oszustów i formalistów.
Jezus przychodzi z wielką delikatnością, subtelnością i taktem. Podnosi i wydobywa człowieka z tego, co sprawia, że leży on „rozłożony na łopatki”, z tego, co sprawia, że nie może podnieść się o własnych siłach.