Na początku dzisiejszego fragmentu Ewangelii Jezus mówi do nas, że jest nieprawdopodobnym, aby w przyszłości nie doszło do zgorszeń.
Pan Bóg ofiarował Tobie i mnie cudowny dar życia duszy, dar światła – już przy poczęciu. I duszę bogato wyposażył.
Posiadanie „mamony” nie jest jeszcze grzechem, łatwo jednak staje się „okazją” możliwą do wykorzystania w wieloraki – nie zawsze godziwy - sposób.
Jezus jest wierny swojej misji. Konsekwentnie ją realizuje, nie zważając na trudności i przeszkody. Wie, Kim jest. Jego miłość nie cofa się przed niczym.
Okazuje się, że również w dziedzinie naszej wiary ważne i potrzebne są kalkulacje. Skutkują one rozwagą w podejmowaniu decyzji i jasności hierarchii wartości.
Zachowałam się jak ci zaproszeni na ucztę i wymawiający się z byle powodu... niegodni uczty.
"Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy...".
Bóg stwarza określone sytuacje losowe, które otwierają drogę, jakby przybliżają, by odkryć posłannictwo i okazję odsłonięcia miłości Boga.
Aby wiedzieć, czego oczekuje ode mnie Jezus, muszę dziś postawić sobie pytanie: co On rozumie przez miejsca „pierwsze” i „ostatnie”?
Bo serce człowieka nigdy nie zazna spokoju, jeśli nie będzie napełnione Bogiem. Bo miejsce człowieka jest w Sercu Boga. Bo Bóg jest Pełnią. Bo Bóg jest lekarstwem. Bo Bóg jest Miłością. Poza Bogiem są tylko namiastki.