Tylko naśladując dzieci zdołamy naprawdę „dorosnąć”. Tylko będąc jak one otrzymamy „przepustkę” do Bożego Królestwa.
Jezus nazywa sprawy po imieniu. A ja...? Ile słów, ile wytłumaczeń,usprawiedliwiania – że życie, że okoliczności, że każdy ma prawo do szczęścia.
Człowiek w doświadczeniu cierpienia może też – do czego wzywa Apostolstwo Chorych – ofiarować swoje cierpienia w łączności z krzyżem Jezusa za zbawienie świata. „Posolony” cierpieniem staje się ofiarą „żywą, świętą, Bogu przyjemną”.
Źródłem podejmowania misji „w imię Jezusa” i rozeznawania konkretnych potrzeb członków Kościoła jest modlitwa.
Niech w Twoim i moim życiu będzie to widoczne, że dla mnie jest KIMŚ, Tym, dla którego ja żyję, bo On umarł za mnie, Tym kto żyje, bym ja na wieki nie umarł.
Prośba o cud nie może być szantażem, w tej prośbie musi się znaleźć miejsce na: „bądź wola Twoja!”.
Odbiciem naszej miłości do Boga jest nasza miłość do ludzi, również i do tych, których trudno kochać, trudno przebaczyć, którzy ranią.
W naszym życiu tak często, po ludzku, czegoś się boimy. Czy słusznie? Przecież jest z nami Pan.
Zaprzeć się samego siebie, to ograniczyć swój egoizm, częściej zastępować słowo „ja” słowem „wy”, częściej zwracać się do Boga i do drugiego człowieka niż uważać siebie jako centrum całego świata.
Panie, dziękuję Ci za wiarę moich chorych, za ich świadectwo. Za to, że na drodze ich cierpienia budujesz także moją wiarę...