Może nie rozumiemy, dlaczego jest tak, jak jest, dlaczego złe rzeczy przytrafiają się także dobrym ludziom, dlaczego burza nie ustaje, a morze nie ucisza się tak szybko, jakbyśmy pragnęli, bo po prostu brakuje nam wiary?
Gdzie większy grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska Bożego miłosierdzia! Panie, pozwól mi na głos Twego wezwania wyjść z mojej „komory celnej” – zrezygnować z własnych wygód i korzyści, ale także z grzechów i zaniedbań.
Ciemność nie ma dość mocy by pokonać Boże światło w nas, chyba że sami na to pozwolimy.
Uczmy się - właśnie teraz - patrzeć na świat odnowionym spojrzeniem, a wtedy nie „przegapimy” przychodzącego do nas Boga.
Abyśmy mogli „stanąć przed Synem Człowieczym”, trzeba uwolnić własne serce od zbędnych ciężarów, od tego wszystkiego, czym tak lekkomyślnie zaśmiecamy nasz umysł, od tego co kradnie nasz czas i odciąga naszą uwagę od spraw, które są stokroć ważniejsze.
Dzisiejsza Ewangelia chwali ludzi wytrwałych w modlitwie. Jezus pragnie byśmy pamiętali, że jako Boże dzieci mamy specjalne prawo zwracania się do czułego, kochającego i miłosiernego Ojca Niebieskiego.
Aby wiedzieć, czego oczekuje ode mnie Jezus, muszę postawić sobie pytanie: co On rozumie przez miejsca „pierwsze” i „ostatnie”?
Kiedy tak bardzo potrzeba światu świadectwa dobrego, chrześcijańskiego życia, już sam jego brak można rozpatrywać w kategoriach zaparcia się Chrystusa.
Czasem lepiej nie wiedzieć, lepiej żyć własnymi złudzeniami, mrzonkami. Cieplutko, przytulnie, bezpiecznie. Lepiej nic nie rozumieć lub udawać, że się nie rozumie. No i nie pytać… Bo odpowiedź może zaboleć, bo jest wymagająca… No a kto lubi mieć kubeł zimnej wody na własnej głowie?
Co kryje moje serce? Dobro czy zło? Na jakim fundamencie buduję swój dom?