Jezus podkreśla, że w życiu człowieka – także w jego relacji z Bogiem – wszystko winno mieć właściwy porządek.
Troska Boga o dobro jest o wiele większa niż chęć karania zła. Dla obrony dobra Bóg jest w stanie cierpliwie znosić zło.
Pan Bóg nie mierzy ludzką miarą. Nie decyduje o tym, który teren jest dobry pod zasiew, a który nie daje nadziei na plon.
Czyżby Jezus także był zwolennikiem teorii, że z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii? Dlaczego kazał czekać na Siebie Swoim najbliższym i nie chciał spotkać się z tymi, którzy byli najdrożsi Jego sercu?
Jezus pokazuje, że miłość zawsze w pewien sposób „wymyka się” prawodawstwu. Miłość bowiem jest najwyższym Prawem.
Błogosławieni zatem połamani życiem, zmęczeni i wypaleni. Bo w nich powstanie Chrystus.
Dzięki tej niezwykłej relacji z Ojcem, nic nie jest w stanie złamać zamiarów Jezusa. Niepowodzenia i odrzucenie nie odbierają Mu radości z wysławiania swojego Ojca. Tylko w Ojcu ma swoje oparcie, źródło i cel działania. Zna swoją godność jako umiłowanego Syna, któremu zostało dane całe dziedzictwo.
Kto naprawdę idzie za Jezusem i chce mieć udział w Jego misji zbawiania człowieka, niech nie spodziewa się drogi łatwej, miłej i komfortowej.
Jezus wzywa, by człowiek w powierzonej mu misji głoszenia całkowicie zdał się na Niego. Człowiek na tej drodze nie potrzebuje niczego oprócz Boga. Nie potrzebuje żadnych zabezpieczeń ludzkich, ponieważ Bóg jest wszystkim.
Jezus nie popełnia błędów. On zawsze wybiera dobrze. W takim razie jak to możliwe, że wśród Apostołów „zaplątał się” zdrajca Judasz, niewierzący Tomasz i tchórz Piotr? Czy w całej Galilei i Judei nie było kogoś lepszego?