Dobry pasterz szuka nas ciągle na nowo. Nie męczy się nami, odnajduje, bierze na ramiona.
Tak jak chronimy przed epidemią najsłabszych, tak też jesteśmy wezwani do ochrony „naj-najsłabszych”, czyli dzieci nienarodzonych i to chorych nienarodzonych. Ten, kto będzie szczerze wierny miłości Boga, będzie w sposób właściwy realizował ludzkie miłości, także te bardzo trudne.
Bóg jest u źródła naszego życia i ta prawda daje poczucie pewności oraz jest najpewniejszym życiowym zabezpieczeniem.
Z okresu początków idei hospicyjnej można wydobyć przesłanie, aktualne w postępowaniu wobec człowieka umierającego także i w czasach dzisiejszych. Najważniejsza w tym przesłaniu jest zasada otwartości na człowieka ciężko chorego i umierającego, realizowana poprzez konkretną, zorganizowaną opiekę, której celem jest zaspokojenie różnorakich potrzeb cierpiącego aż do chwili jego śmierci.
Łóżko chorego, wózek inwalidzki, zamknięty dom pomocy społecznej – może stać się duchowym klasztorem, w którym będą wypraszane potrzebne łaski dla działalności misyjnej i apostolskiej Kościoła, a sami chorzy i niepełnosprawni staną się prawdziwymi złodziejami łask.
Łatwiej nam zobaczyć w bliźnim grzech publiczny niż w sobie grzech zakamuflowany. Jeśli tak się rzeczywiście dzieje, to znaczy, że stan naszego wnętrza jest bardzo groźny.
Jeśli Pan Jezus wzywa, by przebaczyć siedemdziesiąt siedem razy, czyli de facto, by przebaczać stale, to w żaden sposób nie zachęca do tolerowania niewłaściwego postępowania bliźniego.
Co to znaczy wypłynąć na głębię?
Członkowie Apostolstwa mogą przyjmować Komunię, wynagradzając Panu Jezusowi za grzechy obojętności religijnej, w tym grzechy zaniedbywania Mszy świętej niedzielnej.
Duchowe życie człowieka rozciąga się między doświadczeniem Taboru a doświadczeniem Golgoty. Bo życie to nie tylko czas radosny i przyjemny. Pojawiają się w nim także chwile pełne bólu i cierpienia.