Kiedy intensywny dzień w szpitalu spędzony od rana do wieczora daje mi się we znaki, uciekam do Niego. Zamykam drzwi kaplicy. Podłączam się do kroplówki Najświętszej Krwi i Najświętszego Sakramentu, otwieram tabernakulum, wystawiam Go na ołtarzu i trwam.
Rodzi się pytanie – przecież Jezus posłużył się pięcioma chlebami, dlaczego więc w koszu widzimy tylko cztery? Tym piątym chlebem jest On sam, w Eucharystii. „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
Dziś Twoje rany w chorych już mnie nie przerażają. Bo są ranami zasklepionymi, uwielbionymi, dzięki Twojemu zmartwychwstaniu. Spraw Panie, abym był żywym świadkiem Twojej obecności.
Panie, dziękuję, że zawsze mogę Cię spotkać w odblasku Twojej obecności, w zaciszu Najświętszego Sakramentu, słowa Bożego, w Tabernakulum – tego w kaplicy szpitalnej i w żywych tabernakulach serc wierzących chorych i pracowników szpitala. Obym nigdy nie zapominał, że jesteś zawsze tak blisko.
Niech Palec Bożej Opatrzności czuwa nieustannie nade mną i wzbudza we mnie pragnienie jeszcze większej wdzięczności i ufności.
Szukając odpowiedzi, warto zwrócić uwagę na pewne dopowiedzenie w dzisiejszej Ewangelii: „Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?”. Dlaczego Jezus odwołuje się do chleba i ryb?
Czasem Jego słowa przywołują mnie na właściwe miejsce, gdy mam pokusę wyprzedzania Go, narzucania Mu swojego zdania.
Panie Jezu, dziękuję Ci za Symeona. Właśnie w momencie największego kuszenia, w chwili choroby, w niesamodzielności lub starości, Symeon jest mi najbardziej bliski.
Pozwól, by zamilkły we mnie demony nadaktywności, egoizmu i pychy samowystarczalności, które nieustannie mi powtarzają, że muszę być ciągle w pogotowiu, dla wszystkich. To nieprawda. Najpierw mam być dla Ciebie. A potem, razem z Tobą, będę mógł być także dla innych.
Czy zależy nam jeszcze na zbawieniu innych?