Czy to naprawdę jest możliwe? Czy świadomość, że jestem Bogu znana, że w Jego oczach jestem „kimś”, może odmienić i mnie: moje serce i całe moje życie?
«Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga».
Któż nie miałby prawa zachłysnąć się takimi informacjami?! Ale nie Ona, nie Maryja. Ona po prostu rzekła Bożemu Posłańcowi: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”.
Panie, odbierz mi serce księgowego, a daj mi siłę, bym nie bała się dla Ciebie „zaryzykować”.
Żaden człowiek nie jest w stanie prześcignąć Maryi w Jej pokorze, dlatego też żaden człowiek nie dostąpił takiej łaski, jak Ona.
Prosta i jedyna recepta na życie wieczne; „A kto by chciał mi służyć, niech idzie za Mną a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.
To prawda, że wiara jest łaską. Ale jest łaską, udzielaną tym, którzy otworzą swe serca na jej przyjęcie, którzy stale wsłuchują się w głos Boga w swojej duszy. To naprawdę niewielki wysiłek w porównaniu do wiecznej nagrody. Jezus obiecał przecież: „Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne”.
Katoliccy posłowie, którzy zagłosowali za rządową ustawą o in vitro popełnili grzech ciężki. Wyrazili oni bowiem zgodę na aborcję, czyli zniszczenie ludzkiego życia. Do tego wszak sprowadza się selekcja ludzkich zarodków, ich mrożenie, a w konsekwencji zabijanie.
Czy było warto? Czy nie lepiej czasem przymknąć oczy? Udać, że się nie widzi, uznać, że przecież „nic się nie stało”? Bo czyż władcom nie wolno więcej niż innym śmiertelnikom? Tak, było warto! Po stokroć tak! Nawet za cenę życia
Rzadko współpraca i przyjaźń dwóch osób przynosi tak wspaniałe owoce, jak w przypadku św. Wincentego i jego duchowej córki św. Ludwiki de Marillac.