Na ulicy Jurek spędził blisko siedem lat. Nieźle dostał w kość. Kiedy próbuję odtworzyć w pamięci jego roześmianą twarz z tamtego niedzielnego popołudnia, nie mogę wyjść z podziwu, że człowiek, który tyle przeszedł, może uśmiechać się tak jasno.
Zgodnie ze Swoją zasadą, Jezus najpierw idzie do tych, którzy najbardziej potrzebują umocnienia. To właśnie ci ludzie są dla Niego najważniejsi!
Krzyż nie zaakceptowany może zwalić mi się na głowę i przygnieść. Dlatego muszę patrzeć poza krzyż, poza śmierć. Krzyż i śmierć mają bowiem swój ciąg dalszy.
Jezus pochyla się nad tymi wszystkimi nogami, które będą uciekać z Ogrodu Jego opuszczenia, samotnej modlitwy i walki o zgodę na wolę Ojca. Umywa też nogi Judasza. Tego, który wyjdzie pierwszy. Który już za kilka godzin zaniesie do pałacu arcykapłana wiadomość o miejscu przebywania Jezusa. Umywa nogi, które zaprowadzą kohortę do Ogrodu Oliwnego. Umywa nogi – narzędzia zdrady.
Ewangelia dzisiejsza obok wielu istotnych prawd przekazuje nam prawdę o tym, że istnieją dwa przeciwstawne sposoby myślenia i działania, dwie różne ekonomie: z jednej strony kalkulacja i sprzedaż, z drugiej miłość i hojność. Pierwsza jest to ekonomia człowieka, która zabija, druga to ekonomia Boga, która daje życie. Podobnie istnieją dwa rodzaje zapachów: aromat życia i zapach śmierci. Prawdziwie żyje ten, kto daje siebie innym bez reszty, a nie ten, kto daje tylko „coś”.
Bardzo chętnie poprawilibyśmy Jezusa i odwrócili kolejność Jego słów: „Nie grzesz więcej, a wtedy otrzymasz przebaczenie”. Czyż to nie brzmi logiczniej? – „Zmień się, a wtedy ci przebaczę”.
Przeszkodą w rozpoznaniu i przyjęciu Jezusa, na którą On wyraźnie wskazuje, jest szukanie własnej chwały. Poznanie Jezusa i uznanie Go oraz przyjęcie jako Pana będzie zawsze związane z nieszukaniem własnej chwały. On jej nie szukał, dlatego pozwolił się odrzucić.
Szkoła modlitwy. Podczas tej jednej modlitwy moje serce pokonało drogę od Wielkiego Piątku do Poranka Zmartwychwstania.
W kuchni, na palniku stoi ogromny garnek grochówki. Jest tak gęsta, że bardziej przypomina mi gulasz niż zupę. Pan Czesiu, który pomaga w tym miejscu od dwunastu lat, mocuje się z wielką chochlą, by zamieszać w garnku.
Także moje serce będzie „widziało” wyraźnie jeśli tylko pozwolę, by Jezus dotknął mojej ślepoty. Tylko On ma moc sprawić, by wszystko co pogrążone w mroku, na powrót rozbłysło we mnie światłością.