Zabierzmy w tę drogę wszystko, co „darmo otrzymaliśmy” – nasze siły, nasze zdolności, nasze zdrowie, ale i nasze choroby. I niechaj Duch Święty przemieni nas z „niedzielnych wiernych” w gorliwych głosicieli Królestwa Bożego i świadków Jezusa Chrystusa – Odkupiciela świata
Dom, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii jest symbolem zażyłości, nawet intymnej relacji. On pozwala mi podejść bardzo blisko. Jezus zaprasza mnie do domu swego Serca, bym w Nim odnalazł zaspokojenie wszelkich pragnień.
Osoba, która łączy słuchanie nauki Jezusa z jej wypełnianiem zostaje porównana do człowieka roztropnego, który zbudował swój dom na skale. Jezus kładzie szczególny nacisk na słuchanie Jego słów, a nie na samo tylko wypełnianie uczynków Prawa.
Bóg widzi rozwiązanie tam, gdzie człowiek wyczerpał już wszelkie możliwości działania. Kiedy człowiek bezradnie rozkłada ręce, wówczas przychodzi Bóg i działa!
Dzięki niezwykłej relacji z Ojcem, nic nie jest w stanie złamać zamiarów Jezusa. Niepowodzenia i odrzucenie nie odbierają Mu radości z wysławiania swojego Ojca.
W tym ich „tak” powiedzianym wezwaniu Jezusa tkwi odpowiedź na pytanie, które nasuwa się od samego początku: „Dlaczego właśnie ich, a nie kogoś innego – godniejszego, lepiej wykształconego, może i lepiej przygotowanego do tej roli – powołał Jezus?
Choć gęste mroki spowijają ziemię, nasze wewnętrzne światło płonie rozpierzchając ciemności. Czy światłość w ciemności nie świeci? Czy ciemność może ogarnąć owo światło? Nie, jeśli tylko w obfitości będziemy posiadali „oliwę” wiary, nadziei i miłości
Bóg zatroszczy się o swoje dzieci. Nie pozwoli, by stała im się krzywda. W Jego dłoni spoczywają losy świata i losy każdego człowieka.
Tak naprawdę daru nie można zmierzyć, ani zważyć liczbami, miarką, na szalkach wagi, albo jeszcze innymi sposobami tego świata. Dar mierzy się miłością.
„Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”.