Potrzebujemy z całą determinacją wołać do Boga żywego i prosić o łaskę pokory. Potrzebujemy wołać wszędzie gdzie jesteśmy: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”.
Zastanowię się dzisiaj, jaką drogę wybiorę? Czy chcę obumierać dla współmałżonka, czy raczej chcę żyć dla tego świata, promując myśl „nie warto?”.
Jezus uczy nas, że nawet w beznadziejnych sytuacjach On zawsze jest z nami. Gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy i z kimkolwiek przebywamy, On zawsze tam jest.
To, że jesteśmy „owcami” nie oznacza, że jesteśmy słabi. Naszym pasterzem jest Jezus, a to oznacza, że nic nam tak naprawdę nie grozi. Wilk jest zły, bo jest zdany na siebie. Owca nie musi być zła i agresywna, bo ma pasterza, który ją chroni.
Aby przywrócić sumieniu jego dawną wrażliwość nadaną mu przez Boga, należy odrzucać wszystko, co ma w sobie choć pozór zła, wyrzekać się tego, co jest jego przyczyną, co do niego nakłania.
„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział”.
Jezus uczy nas, abyśmy wpierw postawili stabilny fundament naszego życia, które jeśli jest pełnym zaufaniem Bogu, wtedy może przenosić góry. Solidność postawionego fundamentu zależy przede wszystkim od naszej wiary, czyli decyzji pójścia za głosem Boga i sumienia.
Jezus stoi dziś przed nami i mówi wprost: „to Ja Jestem Bogiem”. Czy Mu uwierzę? Czy pójdę za nim? Czy też zacznę rzucać za Nim kamienie lub zaprowadzę Go na krzyż?
Przebaczając tym, do których czujemy gniew, otwieramy się na Bożą miłość, która leczy nasze serce z urazów, gniewu, zapiekłości i uzdalnia do wyrozumiałości, cierpliwości i miłosierdzia.
W naszym życiu my również potrzebujemy usłyszeć: „Effatha” do wszystkiego, co jest w nas pozamykane przez trudne i bolesne doświadczenia życiowe.