Ile razy słyszę w sercu to polecenie Jezusa: „ty daj im jeść, ty daj im swój czas, ty się w to zaangażuj!”. Pokusa umniejszania swojej roli, swoich możliwości jest wielka: przecież nie mam NIC PRÓCZ...
Pan daje się poznać i nie odmawia swojej bliskości tym, którzy Go prawdziwie i szczerze szukają.
Jezus jest dla wszystkich! Na prośbę Ojca idzie do Jego dziecka a „po drodze” ogarnia miłością wszystkich!
„Taką miarą jaką wy mierzycie, wam odmierzą”. Czy nie brzmi to podobnie jak słowa Modlitwy Pańskiej: „odpuść nam… jako i my odpuszczamy”?
Jezu, dziękuję, że jak Jan, mogę przyjąć „do siebie” Twoją Matkę, i że Ona, na Twoją prośbę, przyjmuje mnie jako Swoje dziecko.
„Teraz wierzymy” – powtarzamy za uczniami z dzisiejszej Ewangelii. Ale jeśli nie będziemy dbać o naszą wiarę, o jej wzrost, możemy usłyszeć od Pana jak oni: „Teraz wierzycie? Nadchodzi godzina, że rozproszycie się a Mnie zostawicie samego”.
„Ojcze, proszę i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie…”
„Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga...? Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał”.
Te nasze świąteczne wizyty na cmentarzu są takimi procesjami rezurekcyjnymi – odwiedzamy groby naszych bliskich zmarłych, bo wierzymy, że te groby też kiedyś będą puste!
Potrzebujemy światła, tęsknimy za światłem, pragniemy światła. A Jezus mówi nam: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”.