Nie skazujmy nikogo na samotność. Wspierajmy własnym cierpieniem i módlmy się za tych, którzy na wszystkich ołtarzach świata sprawują Najświętszą Ofiarę Chrystusa – Najwyższego i Wiecznego Kapłana.
To ja mam głosić Dobrą Nowinę.
Jeżeli uczniowie Jezusa stracą miłość do swojego Mistrza, jeżeli będą uczniami tylko „na papierze”, a nie w sercu, to ich wpływ na świat będzie znikomy.
Również moje serce może już przestać się lękać. Jezus przychodzi ze Swoim pokojem także do mnie. Wchodzi mimo drzwi zamkniętych. Pokonuje przeszkody. Staje pośrodku mojego życia. Pokazuje rany, zapewnia o miłości. Spełnia obietnicę.
Czy nie mam przypadkiem gdzieś „na boku” swego świata, który chciałabym zatrzymać, ocalić i zachować dla siebie bardziej niż samego Jezusa Chrystusa?
Pan nigdy nie przestaje strzec nas przed wszelkim złem.
Teraz, po kilkuletnim wzrastaniu uczniów w cieplarnianych warunkach miłości, Jezus „sadzi” ich jak rośliny do gruntu. Wielu z nich będzie wrażliwych na czynniki zewnętrzne, wielu połamie wiatr, wielu innych uschnie.
Jest ich coraz więcej. Mogliby mieć „spokój”, lecz oni wybrali „pokój”, o jakim mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. To do nich kieruje On pocieszające słowa wsparcia: „…miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.
Ktoś, kto przyjął Chrystusa do swojego życia, kto mu ofiarował swoje „tak”, nie pragnie zatrzymać Go tylko dla siebie, lecz chce podzielić się Jego miłością z innymi.
Jezus obiecuje, że choć smutek zawsze będzie obecny w życiu człowieka, to ostatecznie tym, co nadaje temu życiu sens są miłość i nadzieja. Ich Dawcą jest Bóg.