Dzisiejsze święto św. Mateusza uzmysławia nam po raz kolejny, że Chrystus nie ma względu na człowieka. Każdy, a szczególnie ten najbardziej upokorzony, może przed Nim być wielkim.
Czasem można spotkać opinie jakoby krzyż – symbol chrześcijaństwa – był znakiem cierpiętnictwa. Tak naprawdę jest znakiem nadziei.
Jezus przed różnymi wydarzeniami udawał się na chwilę samotności, by modlić się w tej intencji. To przykład dla nas, jak podejmować ważne decyzje.
Fragment ewangelii analizowany dzisiaj podkreśla, że Jezus mocą słowa wyrzucił złego ducha, a inni zachwycali się tym słowem. Nie zawsze doceniamy dar i siłę słów jakimi dysponujemy.
Dzisiaj w liturgii Kościoła przeżywamy święto św. Bartłomieja. Może być doskonałym patronem tych wszystkich, którzy jeszcze są daleko od Pana, ale chcieliby odkryć wiarę w swoim życiu.
Dzisiaj Chrystus tym, którzy poszli za Nim, obiecuje szczęście wieczne oraz bogactwa doczesne. Nie traćmy nadziei, że możemy mieć udział w tej obietnicy.
Chrystus zachęca nas do cierpliwości wobec wydarzeń jakie się dzieją w naszym życiu i do naszej przyszłości – nie tylko wiecznej. Ale taka postawa wymaga wyrzeczenia się miłości do świata.
W XXI wieku, również w dziedzinie wiary, grozi nam swoisty pracoholizm wyrażający się w nadaktywności, z którą w parze nie idzie produktywność. Chrystus zachęca nas, by się zatrzymać.
Różne siły w świecie sieją różne nasiona, z których wyrasta czasem dobro, a czasem zło. Jakie są owoce naszego życia?
Dzisiejszy fragment Ewangelii mógłby być dowodem na to, że Jezus był okropnym synem, który nie szanował swojej matki, ale tak naprawdę chodzi o coś innego.