Nie lęk, nie cierpienie mam rozpościerać nad sobą jak sztandar, ale pewność zmartwychwstania!
Tych twarzy oprawców, wrzeszczących gardeł nikt nie dobierał. Tłum. Przypadkowi przechodnie. Ciekawi z ulicy. Zebrani na dziedzińcu.
Człowiek nigdy nie jest tak piękny jak wtedy, gdy prosi o przebaczenie lub gdy sam przebacza.
Każde ze słów, które powiesz, zostawia po tobie ślad, ono też określi coś zrobił, ze swego życia. Będzie mówiło w twoim imieniu, kiedy sam nie powiesz już nic.
Będę podążać na wzór Trzech Króli, by oddać pokłon Stwórcy – Dawcy darów i Twórcy stworzenia.
Chciałabym być posłuszną. Milczeć o NIM jak drzewa. Świadczyć o NIM każdym oddechem, ale o NIM nie mówić.
Idąc do ołtarza, żeby tam ofiarować dar, trzeba najpierw zostawić dar, cofnąć się od ołtarza i zbratać, scalić, pojednać...
Panie Młody, niezniszczalny symbolu młodości, Ty wiesz, skąd wypływa to znudzenie. Wzrusz się mym losem i przywróć mi smak rzeczy. Rozbudź pragnienie smaku Twojego nowego wina.
Ale może któregoś dnia, gdy ciągnąć będziesz sieć z planami na weekend, zobaczysz inny wymiar dotąd tobie daleki, zobaczysz twarz w twarz, oko w oko Człowieka z Krzyża – stanie na brzegu w chwili, gdy wyciągać będziesz sieć.
To potrafi tylko TEN, kto zna mnie od pierwszych oddechów, pierwszych spojrzeń, od pierwszych kroków.