Kościół i kapłaństwo

W zwykłym życiu chrześcijańskim składanie z siebie duchowych ofiar polega na całkowitym oddaniu życia w ręce Boga. Dzięki temu ofiarowaniu – podobnie jak św. Jan spoczywający na piersi Jezusa – jesteśmy blisko Serca Bożego.

zdjęcie: cathopic.com

2025-06-02

Chorych i kapłanów wiąże wiele i nie są to tylko odwiedziny duszpasterskie. Jedni i drudzy w godzinie próby są kuszeni, ale także jedni i drudzy próbują ufać Bogu i uczą się wiary. Ulegając pokusie, gubią się, odrzucają Boga. Powierzając Mu trudne doświadczenie, wychodzą z niego umocnieni duchowo.

Spotkałem niedawno osieroconą matkę, która pochowała 21-letniego syna chorego na białaczkę. Dzieliła się walką duchową, przez którą przeszła. Pomimo śmierci dziecka, wyszła z niej umocniona duchowo i psychicznie. Widziała sens cierpienia i śmierci syna. Innym razem matka niepełnosprawnej córki mówiła: „próbujemy realizować Apostolstwo Chorych w życiu”. Niezwykła pokora jednej i drugiej! Odwiedziłem także ciężko chorego kapłana leżącego na OIOM-ie, któremu odjęto obie nogi. Stało się to nagle, bo choroba szybko postępowała. Nie wiem, co przeżywa. Siedziałem przy nim i modliłem się. Próbuję w takich sytuacjach stawiać sobie pytanie, jakbym się zachował, gdybym sam znalazł się na ich miejscu?

Piszę te słowa w Godzinie Miłosierdzia w Wielki Piątek. Mam przed oczyma krzyż Apostolstwa Chorych, na którym wyryte są słowa: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża”. Wczoraj Wielki Czwartek z tajemnicą Ostatniej Wieczerzy, dzisiaj tajemnica Golgoty. W tych dwóch wydarzeniach Kościół upatruje ustanowienie Najświętszej Ofiary i kapłaństwa – sakramentów, które budują Kościół. W miesiącu czerwcu obchodzimy święto i dwie uroczystości będące przedłużeniem Wielkiego Czwartku i Wielkiego Piątku: najpierw święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana (12 VI), potem uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (19 VI) i na koniec uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (27 VI) – dzień poświęcony szczególnej modlitwie o uświęcenie kapłanów.

Wspomniane wcześniej słowa: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża” pochodzą z Listu do Galatów (2, 19). Pisze je św. Paweł, który sam doświadczał męki Chrystusa, nie w sensie stygmatów, lecz trudności misyjnych, przez które przechodził, głosząc Ewangelię, a które utożsamiał z cierpieniami Jezusa. Czuł, że upodabnia się przez nie do Jezusa. Trudności misyjne i cierpienie fizyczne są zbieżne duchowo również dla kapłanów i chorych. Widzę to w swoim własnym kapłańskim życiu. Towarzyszy mi duchowo wielu chorych. Potrzebują umocnienia w wierze przez sakramenty święte. Równocześnie omadlają konkretne sprawy, którymi żyje Apostolstwo. U korzeni tej drogi leży nasze wspólne powołanie – zarówno chrześcijańskie, jak i kapłańskie – wypływające z sakramentu chrztu świętego. Przyjmując Chrystusa w tym sakramencie, zanurzamy się w tajemnicy Jego śmierci – według nauczania św. Pawła – „umierając” dla grzechu i ofiarując się Bogu. Wielu chorych wręcz namacalnie – podobnie jak św. Paweł – doświadcza „przybicia do krzyża”. Przeżywa to ciężko chory kapłan leżący na OIOM-ie.

W listach apostolskich znajdujemy ważne słowa innego autora, który pisze o tym samym. Święty Piotr w swoim liście dzieli się: „Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 P 2, 4-5). Przeanalizujmy pokrótce jego słowa. Wszyscy ochrzczeni – według autora listu – tworzą królewskie kapłaństwo, stanowią nowy lud wybrany przez Boga. W czasach Starego Przemierza, zawartego pod górą Synaj, ludem wybranym był Izrael. W Nowym Przymierzu zawartym na drzewie krzyża, ludem wybranym stała się wspólnota wierzących, czyli Kościół. „Kamieniem węgielnym” dającym podwaliny tej budowli jest Chrystus. On jest „żywym kamieniem”. Sformułowanie to zawiera w sobie pewien paradoks: wskazuje na coś trwałego i niezmiennego, a równocześnie na coś dynamicznego. Jest to bowiem „kamień odrzucony”, czyli skazany na śmierć, który ostatecznie stał się „kamieniem żywym”, bo Chrystus zmartwychwstał.

Trwałym fundamentem tej wspólnoty, równocześnie jej życiem i źródłem jest więc Chrystus. Każdy z nas jest ważnym elementem tej budowli. Wewnętrznym jej spoiwem jest wiara. Ona nas wiąże z „kamieniem węgielnym”. We wcześniej przywołanych słowach ukazany jest także cel Kościoła: wszyscy mają „stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa”. Co to oznacza?

Tylko w skrajnych przypadkach może oznaczać gotowość do oddania życia w męczeńskiej śmierci. W zwykłym życiu chrześcijańskim składanie z siebie duchowych ofiar polega na całkowitym oddaniu życia w ręce Boga. Dokonuje się to poprzez realizację naszych życiowych powołań: tego ogólnego i wspólnego wszystkim – powołania do chrześcijańskiego życia oraz tych indywidualnych – polegających na oddaniu swego życia małżeństwu, sakramentalnemu kapłaństwu, czy wybranemu życiu w samotności. W małżeństwie dzieje się to m.in. gdy chory współmałżonek wspierany jest przez drugiego; w rodzinie, gdy rodzice wychowują dzieci, na przykład wspomniana na początku matka pomagająca niepełnosprawnej córce; w kapłaństwie, gdy kapłan udaje się do chorych, podobnie w wybranym dla Boga życiu w samotności, gdy chrześcijanin dzieli się z drugim swoimi umiejętnościami oraz pomaga mu. Ma to miejsce również w czasie choroby, gdy ofiarujemy swoje cierpienia za Kościół. To nasze wspólne ofiarnicze kapłaństwo. Ono buduje Kościół święty. Dzięki niemu – podobnie jak św. Jan spoczywający na piersi Jezusa – jesteśmy blisko Serca Bożego.

Jest jednak pewna różnica w naszym wspólnym powołaniu. Jedynie wyświęceni kapłani mogą sprawować sakramenty święte. Tak jak wszyscy mogą składać duchowo siebie w ofierze, tak jedynie kapłani mogą sprawować Najświętszą Ofiarę oraz być szafarzami innych sakramentów. Kiedyś w Kościele katolickim to szczególne wybranie kapłanów do tej misji uważano za coś, co wynosi ich ponad innych. Uważano ich za bliskich misji anielskiej. Stawiano bardzo wysoko poprzeczkę, właściwie nieosiągalną duchowo dla nich. Dzisiaj nieraz ich powołanie uważa się za „gorsze” od innych. To nieprawda. Wszyscy mamy wspólną misję budowania Kościoła. Choć na kapłanach spoczywa większa odpowiedzialność. Dlatego sakrament święceń wyciska w ich sercu niezatarte znamię, są oni całkowicie poświęceni Bogu oraz odpowiedzialni za swoje i tych, do których są posłani – zbawienie. Czasy, w których żył św. Jan Maria Vianney były trudnymi czasami dla Kościoła. Niemniej były to czasy głębokiej świadomości misji kapłańskiej, tożsamości, tego kim jest kapłan i za kogo jest duchowo odpowiedzialny. Dzisiaj, gdy radykalnie spada liczba kleryków w seminariach w Polsce, potrzebujemy pokornej modlitwy o powołania oraz stałego budowania kapłańskiej tożsamości. W misji tej mogą szczególnie pomóc osoby chore. Zaś patronem gorliwości kapłańskiej może być św. Andrzej Bobola, o którym mowa w miesięczniku.

Porusza mnie modlitwa, którą Jezus wypowiada w Wieczerniku z myślą o apostołach oraz tych, do których oni będą posłani. Kościół widzi dzisiaj w tej wstawienniczej modlitwie zarówno kapłanów, jak i tych, do których są oni współcześnie posłani. Ewangelia ta będzie odczytana w święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Rozważmy jej słowa w kontekście naszego aktualnego życia: „Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, że Ty Mnie posłałeś. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17, 1-2. 9. 14-26).

Kończę pisać ten artykuł w Wielki Poniedziałek, gdy dociera do nas informacja o śmierci papieża Franciszka. Polecajmy go w modlitwie Bożemu Miłosierdziu i módlmy się o światło Ducha Świętego dla księży kardynałów na czas konklawe. Został upubliczniony testament Ojca Świętego, w którym pisze on o swojej misji ofiarowania cierpienia: „Cierpienia, które mnie spotkały w ostatniej części mojego życia, ofiaruję Panu za pokój na świecie i braterstwo między narodami”.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2025nr06, Z cyklu:, Z bliska