Korale mocy

Choć zdarzenie to miało miejsce już kilka lat temu, od tamtej pory, gdy tylko nadchodzi październik – miesiąc Różańca – przypominam sobie o Janku i tamtej nocnej modlitwie, która upływała w rytmie spływającej do żyły kroplówki.

zdjęcie: pixabay.com

2022-10-02

Ksiądz z Panem Jezusem w złocistej monstrancji podchodził kolejno do chorych – właściwie do wszystkich obecnych – i udzielał błogosławieństwa. Każdy mógł spotkać osobiście Miłosierną Miłość i doświadczyć uzdrowienia serca. Patrzyłam na Janka siedzącego nieopodal i mimo woli uśmiechałam się do siebie. Myślami dotykałam tamtego trudnego czasu, kiedy wszystko wydawało się bardziej niemożliwe, niż możliwe. Janek leżał wówczas na hospicyjnym oddziale i mocno cierpiał. Ból dokuczał mu tak bardzo, że lekarze przez kilka dni nie byli w stanie go opanować. Janek jęczał i płakał. Bolało wszędzie.

Teraz Janek był już nieco silniejszy i chętnie skorzystał z zaproszenia, by przybyć do naszej hospicyjnej kaplicy z okazji Dnia Chorego.

O ciężkim stanie Janka dowiedziałam się niespodziewanie, przychodząc na jeden z dyżurów. Błyskawicznie znalazłam się przy jego łóżku. Trudno było rozpoznać w tym skulonym i poszarzałym przez cierpienie mężczyźnie – niedawno jeszcze potężnego człowieka o radosnym usposobieniu i niesamowitej bystrości. Spojrzał na mnie wyblakłymi oczyma i nie potrafił wymówić słowa. Choroba, trudna do zdiagnozowania, po prostu zwaliła go z nóg. Jeszcze niedawno był jednym z nas – wolontariuszem w hospicjum, a teraz sam znalazł się w roli pacjenta.

Lekarze, pielęgniarki, wszyscy biegali i starali się „coś” robić, ale nie widać było jakiegoś pomysłu na poprawę. Zdecydowałam się pozostać przy Janku na noc. Podłączono kroplówkę z lekiem przeciwbólowym. Janek leżał nieruchomo. Zauważyłam, że podobnie jak ja, wpatrywał się w kropelki płynu powoli i równomiernie wypływające z butelki, docierające do jego cierpiącego ciała. I właśnie wtedy, zupełnie spontanicznie, rozpoczęłam „dawkować” Jankowi inną „kroplówkę”. Przez większą część nocy, w rytm przepływających kropel, modliłam się na Różańcu. Każda kropelka leku była u mnie jednym „Zdrowaś”. Czas modlitwy czterech części Różańca był dokładnie czasem przyjmowania całej kroplówki przez Janka. Czy to przypadek? Wierzę, że nie.

Prosiłam Pana Jezusa przez Maryję o ulgę dla Janka, o to, by ból minął. Mocno wierzyłam i nadal wierzę, że modlitwa ma uzdrawiającą moc. Miałam pewność, że w tym świętym czasie modlitwy do Janka dociera moc uzdrawiająca, którą Maryja Uzdrowienie Chorych wyprasza mu u Jezusa. To był błogosławiony czas. Czas wiary i nadziei, że Janek odzyska nieco sił i że w końcu opuści go wszechogarniający ból. Tak się stało. Janka co prawda nie udało się wyleczyć, ale ostatni miesiąc przeżył w dobrej kondycji, jak na kogoś, kto ma rozsiany nowotwór. Janek odchodził pogodzony z Bożą wolą, w otoczeniu rodziny i przyjaciół z hospicjum. Odchodził spokojnie, bez bólu.

Różaniec to korale mocy, przez które dociera do nas Boże błogosławieństwo wsparte orędownictwem Maryi. Modlitwa różańcowa jest potężnym orężem w trudnościach życia i w walce ze złym duchem, szczególnie w godzinie śmierci. Wierzę, że Janka w ostatnich chwilach życia uratowała modlitwa różańcowa. Uratowała go wiara w miłosierdzie Boga. Bóg tamtej nocy kolejny raz przyszedł ze swoją łaską, kolejny raz dotknął czyjegoś serca i uzdrowił je. Boże, dla Ciebie nie ma nic niemożliwego. Uwielbiam Cię w Twojej wszechmocy!

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024