Zawierzyć Jezusowi na przepadłe

Od moich wychowanków nauczyłem się życia zgodnego z zasadami wspólnoty Apostolstwa Chorych. Oni nauczyli mnie przyjmować cierpienie zgodnie z wolą Bożą, nieść je w jedności z Jezusem i ofiarować to cierpienie Bogu.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2025-10-10

Jestem członkiem wspólnoty Apostolstwa Chorych. Niedawno przeżyłem swoje pierwsze rekolekcje z tą wspólnotą. Piękni, chorzy ludzie. Najstarszy uczestnik – ponad dziewięćdziesięcioletni, wdowy, wdowcy, młode osoby niepełnosprawne, dwie urocze dziewczyny na wózkach. Uśmiech, nadzieja, radość. Mam na imię Jan, moja żona Małgorzata jest lekarzem pediatrą i to od niej uczyłem się, co znaczy kochać swoją pracę i tych, którym się pomaga, od niej nauczyłem się współodczuwania i bycia dla drugiego człowieka zawsze otwartym i chętnym do pomocy. Od 28 lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, żona jest moim najlepszym przyjacielem, mamy 3 dzieci, córkę Marię i dwóch synów – Dominika i Karola. Od 21 czerwca 2023 roku jestem diakonem stałym. Z wykształcenia jestem magistrem teologii, ukończyłem studia podyplomowe w zakresie organizacji pomocy społecznej. Urodziłem się 14 września 1966 roku w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, stąd myśli o krzyżu, cierpieniu i chorobie, wpisują się jeszcze bardziej w moje życie, pracę zawodową i posługę diakona stałego. Diakon znaczy przecież sługa. W dniu święceń diakonatu od przyjaciół dostałem obraz, na którym Jezus klęcząc, umywa nogi ubogiemu – takim diakonem chcę być. Diakonem, który służy i umywa innym nogi. Jestem dzieckiem millenium Chrztu Polski. Gdy myślę o dacie moich urodzin, zawsze moje serce napełnia się przekonaniem, że jestem niepojęcie miłowany przez Boga, który jest moim Opiekunem od dnia narodzin. Początek mojego życia wiarą to wspólnota Odnowy w Duchu Świętym i chrzest w Duchu Świętym, który przeżyłem 7 czerwca 1991 roku. Wtedy oddałem życie Jezusowi na przepadłe i rozpoczęła się najpiękniejsza przygoda mojego życia, której na imię Jezus i która – wierzę –  skończy się w niebie. W 1999 roku Jezus poprowadził mnie do Borowej Wsi, do Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych ,,Miłosierdzie Boże”. Na początku kompletnie tego nie czułem. Nieżyjący już dyrektor, Grzegorz Węgiel powiedział: „My tu na pana czekamy, jest pan idealnym kandydatem na opiekuna osób niepełnosprawnych”.

Jesteś: opiekunem, wychowawcą, tatą, mamą, bratem, przyjacielem. Myjesz, ubierasz, czopkujesz, karmisz, podcierasz itd. Krótko mówiąc: kochasz, kochasz, kochasz. Na każdym kroku cierpiący Chrystus, a ty kochasz, kochasz, kochasz. Ja nazywam to miejsce domem ulgi w cierpieniu, samotności, ulgi w niekochaniu. Jak bardzo czasem widać było, że ktoś nie czuje się kochany. Jeden z moich wychowanków, którego mama na jego oczach popełniła samobójstwo, będąc już dorosłym mężczyzną pytał mnie w łazience (wstydził się kolegów), gdy go podtarłem i umyłem, czy go kocham i jednocześnie mówił: „Kocham pana, panie Janku”. Był to dla mnie bardzo wzruszający moment – może trochę dziwny dla świata, ale dla mnie piękny. Kuba był pierwszym wychowankiem, dla którego byłem opiekunem prawnym, zmarł na zanik mięśni mając 30 lat – udusił się, bo nie miał już siły, aby oddychać. Wiele razy czułem, że nie daję rady – brak cierpliwości, za mało siły, aby kochać ich tak, jak oni się tego domagali. Na szczęście jest tam, w ośrodku kaplica – z Jezusem możesz wszystko.

Moi wychowankowie (dla pięciu byłem opiekunem prawnym) Boże Narodzenie spędzali wraz z moją rodziną, żona była ciocią, a moi rodzice babcią i dziadkiem. Od moich wychowanków nauczyłem się życia zgodnego z zasadami wspólnoty Apostolstwa Chorych. Oni nauczyli mnie przyjmować cierpienie zgodnie z wolą Bożą, nieść je w jedności z Jezusem i ofiarować to cierpienie Bogu. To trzy warunki, które należy spełniać, aby być członkiem Apostolstwa Chorych. Oni mnie tego nauczyli i przygotowali do tego, aby być we wspólnocie Apostolstwa Chorych. Niech Bóg będzie uwielbiony.

Sam jestem osobą niepełnosprawną w stopniu lekkim; mam głęboki niedosłuch oraz zniszczony kręgosłup szyjny i lędźwiowy. Przez zniszczony kręgosłup nie mogę pracować już jako wychowawca. Pracuję za to jako asystent osoby niepełnosprawnej (mam mniej dźwigania).

Ostatnio przyszła mi do głowy myśl, aby sięgnąć do testamentu umiłowanego papieża Franciszka, bo on żył tą duchowością. Papież w swoim testamencie napisał tak: ,,Niech Pan obdarzy zasłużoną nagrodą tych, którzy mnie miłowali i nadal będą modlić się za mnie. Cierpienie, które stało się udziałem ostatniego etapu mojego życia, ofiarowałem Panu w intencji o pokój na świecie i braterstwo między narodami”. Taka właśnie jest duchowość wspólnoty Apostolstwa Chorych. Bóg jest dobry zawsze? Zawsze Bóg jest dobry!


Zobacz całą zawartość numeru

 

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2025nr09, Z cyklu:, Panorama wiary